Historia

W okresie międzywojennym sowieci pieniędzmi obłaskawiali państwa bałtyckie.

Znany estoński historyk Magnus llmjarv ogłosił, że przed drugą wojną światową prezydenci Litwy, Łotwy i Estonii otrzymywali regularnie pieniądze od Rosji sowieckiej, jednocześnie historyk litewski Zenonas Butkus uważa, że, niestety, ówcześnie była to normalna praktyka międzynarodowa.

Prezydenci podejrzewani o wspólnictwo

Jak podała agencja BNS, M. Ilmjarv twierdził, że przed drugą wojną światową prezydenci Estonii, Łotwy i Litwy regularnie otrzymywali pieniądze od Rosji sowieckiej i informowali ją o sytuacji wewnętrznej w swych krajach.

Do takiego wniosku M. Ilmjarv doszedł po 6 iatach pracy w moskiewskim archiwum polityki zagranicznej. W publikacji mówi się,że były starosta państwa estońskiego (przywódca państwa) Konstantin Päts w latach 1924-1934 współpracował ze Związkiem Sowieckim, otrzymując za to po 4 tys. dolarów miesięcznie. W latach 1924-1926 ZSRR finansował ruch narodowy na Litwie, któremu przewodził przyszły prezydent Litwy Antanas Smetona. Na podstawie zgromadzonych faktów historyk twierdzi,że zamach stanu w 1926 roku na Litwie był uzgodniony z ambasadą Związku Sowieckiego.

W publikacji twierdzi się, że po zamachu stanu w 1926 roku A. Smetona zamierzał skazać na śmierć niektórych komunistów, ale przeszkodziła temu ambasada rosyjska. "Ambasador Siergiej Aleksandrowski poradził Moskwie, aby zacząć szantażować A. Smetonę, grożąc publicznym ujawnieniem jego kont, na które przelewano pieniądze z ZSRR" - twierdzi M. Ilmjarv.

Łotewskiej Partii Chłopskiej, której liderem był przywódca państwa Karlis Ulmanis, Związek Sowiecki udzielał pomocy finansowej poprzez przedsiębiorstwo tranzytowe w Rydze. Komuniści składali zamówienia przedsiębiorstwom, które były związane z K. Ulmanisem.

Zdaniem M. Ilmjarva, dokumenty dowodzą, że przedwojenni przywódcy państw bałtyckich pobierali pieniądze od komunistów i utrzymywali dobre stosunki z Moskwą. Tak więc, byli oni co najmniej w swych państwach agentami wpływu.

W łotewskim dzienniku "Neatkariga" znani historycy kraju Aivaras Stranga, Inesis Feldmanis i Aivaras Straume przyznali, że te twierdzenia M. Ilmjarva są uzasadnione.

"Neatkariga" odnotowuje,że historycyłotewscy, litewscy i estońscy już dawno twierdzili, iż przedwojenni przywódcy państw bałtyckich mogli potajemnie współpracować z Rosją sowiecką. Jednakże, jak dotych czas, twierdzenie to nie miało dokumentalnego uzasadnienia.

Nieścisłości

Prodziekan wydziału historii Uniwersytetu Wileńskiego Zenonas Butkus już cztery lata temu pisał o tym problemie w czasopiśmie "Kulturos barai". Dużo czasu spędził on w Moskwie, gdzie widział te same dokumenty, co i historyk estoński. W roku ubiegłym w piśmie "Darbai i dienos" Z. Butkus opublikował artykuł "Intrygi ZSRR w krajach bałtyckich w latach 1920-1940".

Z. Butkus przede wszystkim chciał zdementować niektóre zarzuty wobec prezydenta Litwy Antanasa Smetony, zawarte w publikacjach "Respubliki".

"Podaje się nieściśle, że ambasada sowiecka przeszkodziła w wykonaniu wyroku śmierci na niektórych komunistach. Mowa tu o czterech komunistach - K. Pozele, J. Greifenbergerisie, K. Giedrysie i R. Ćarnasie, którzy zostali rozstrzelani w roku 1926" - mówił Z. Butkus.

Zdaniem historyka, w rzeczywistości ambasador sowiecki Aleksandrowski w przededniu dowiedział się, że na czterech komunistach zostanie wykonany wyrok śmierci. Zwrócił się on do Smetony i Voldemarasa prosząc o udzielenie skazanym amnestii i o to, aby ich nie rozstrzeliwać. Co więcej, Aleksandrowski w nocy obudził niemieckiego posła Morata i obaj razem wywierali naciski na Smetonę i Voldemarasa, wzywając, aby nie rozstrzeliwać czterech komunistów. Smetona z pobudek humanitarnych nie chciał wykonywać wyroku śmierci, jednakże nie mógł postąpić inaczej, wojskowi bowiem zaobserwowali jego rozmowy z Aleksandrowskim. Poseł Związku Sowieckiego był nadmiernie aktywny.

Zdaniem historyka, w publikacjach niezbyt ściśle mówi się też o zamachu stanu 1926 roku na Litwie. Jak twierdzi on, tautininkai (narodowcy) tylko prosili, aby sowieci zapewnili międzynarodowe warunki dla zamachu stanu. Aby po dokonaniu zamachu, Polska nie zaatakowała Litwy. Jak twierdzi Z. Butkus, sowieci nie mieli wewnątrz kraju bezpośredniego wpływu na zamach stanu. Jednakże w roku ubiegłym Z. Butkus pisał, że "w noc przewrotu przedstawiciel sowiecki D. Skałow był w mieszkaniu A. Smetony i w sprawach władzy rozmawiał z jego żoną S. Smetoniene, a następnego dnia - z A. Voldemarasem", później zaś poinformował, że Moskwa nie jest zdenerwowana z powodu wydarzeń w Kownie. Sowieci najbardziej byli zainteresowani wyeliminowaniem orientujących się na Zachód chrześcijańskich demokratów, z którymi nie udawało się znaleźć wspólnego języka.

Pieniądze - za przychylność

Z. Butkus przyznał, że są dokumenty o pomocy finansowej sowietów, jednakże wyraził zaniepokojenie, że dziennikarze potraktują je nieobiektywnie - wymienią konkretne osoby, będą pisali, iż jakoby prezydenci Litwy, Łotwy i Estonii postępowali nieodpowiednio, brali łapówki.

Z. Butkus jest przeświadczony, że pieniędzy, które płacali sowieci, nie można określać jako łapówki. Jego zdaniem, zgadzało się to z orientacją państw. Litwa właśnie potrzebowała pomocy Związku Sowieckiego i Niemiec, Polska bowiem oderwała Wilno. Litwa znalazła się w ślepym zaułku i nie miała innego wyjścia . Tylko przy pomocy Związku Sowieckiego i Niemiec mogła się spodziewać, że odzyska Wilno. Jak sądzi Z. Butkus, właśnie z przyczyny okoliczności międzynarodowych Litwa utrzymywała takie ścisłe stosunki i orientowała się na Związek Sowiecki i Niemcy.

Z. Butkus pisał w roku ubiegłym, że sowieci wspierali prasę znajdujących się w opozycji narodowców pisma "Tautos vairas" i "Lietuvis", A. Smetona i A. Voldemaras swe artykuły częstokroć uzgadniali z poselstwem ZSRR. Jednakże podkreśla on że sowietów i narodowców połączyła nie ta skromna pomoc finansowa, a paradoksalna zbieżność interesów politycznych.

Z. Butkus akcentuje, że A. Smetona nigdy nie brał pieniędy. Tymi sprawami zajmowali się Vincas Kreve - Mickevićius, A. Voldemaras i inni.

A. Smetona postępował moralnie

B. Z. Butkus uważa, że sowiecka pomoc nie miała wpływu na działalność A. Smetony w roku 1940. Mówi się, że wtedy A. Smetona zbiegł z Litwy, wyjechał niepotrzebnie, po sowieckim ultimatum pozostawił kraj na pastwę losu. "A. Smetona wyjechał, uświadamiając sobie, czym to może się zakońcyć, nie chcąc legalizować okupacji. Zostałby zmuszony do podpisania odpowiednich dokumentów i uprawomocnienia okupacji. Wyjeżdżając właśnie tego uniknął" - twierdzi Z. Butkus. Prezydenci Łotwy i Estonii - K. Ulmanis i K. Päts musieli zalegalizować okupację.

Prezydentowi Łotwy powiedziano: "Proszę podpisać te dokumenty, a wtedy będzie mógł pan wyjechać do Szwecji". Gdy zaś K. Ulmanis podpisał, powiedziano mu: "Może jechać pan do Szwecji, ale morze jest wzburzone i niebezpieczne. Może jechać pan przez Syberię". K. Uimanis po drodze zmarł w Rosji i nawet nie wiadomo, gdzie jest jego grób.

Zdaniem historyka, w rozstrzyganiu losów krajów bałtyckich najważniejsza była nie pomoc finansowa sowietów, a to, że kraje bałtyckie nie utworzyły sojuszu, nie utrzymywały bliskich stosunków z Polską i z innymi państwami, położonymi między Związkiem Sowieckim i Niemcami. Stworzyło to warunki do wpływania na politykę wewnętrzną krajów bałtyckich.

Łotysze i Estończycy - ugrzęźli bardziej

Jak mówi Z. Butkus, w tym kontekście najbardziej podlega krytyce prezydent Estonii Konstantin Päts. Kierował on deficytowo działającą izbą handlową Estonii i Związku Sowieckiego. Sowieci utrzymywali tę izbę. Prócz tego, K. Päts został potajemnie zatrudniony jako doradca prawny w działającym w Estonii syndykacie naftowym sowietów, gdzie otrzymywał pensję i honoraria. Syndykat ten przydzielał przemysłowi Estonii zamówienia, z których K. Pets mógł mieć korzyść. K. Päts odwdzięczał się prowadząc i popierając lojalną wobec Związku Sowieckiego politykę wewnętrzną i zagraniczną. Prócz tego, gdy K. Päts w 1934 roku ubiegał się o fotel prezydenta Estonii, sowieci różnymi sposobami kompromitowali jego konkurentów.

Politykę zagraniczną i wewnętrzną Łotwy sowieci przeważnie korygowali po zawarciu transakcji z partią socjaldemokratyczną. Sowieci pomogli w końcu 1926 roku socjaldemokratom w dojściu do władzy, ci zaś obiecali, że podpisząz ZSRR pakt o nieagresji.

Zdaniem Z. Butkusa, te fakty nie stanowią żadnej sensacji, było to bowiem typowe zjawisko w ówozesnych stosunkach międzynarodowych i procesie politycznym.

Tajność powoduje noebezpieczeństwo

Z. Butkus zapytany, czy również teraz Litwa może doznać podobnego wpływu wielkich państw, odpowiedział, że jak dotychczas nie ma o tym żadnych dokumentów. Jego zdaniem, najgorsze jest to, że wszystko w polityce zagranicznej i wewnętrznej odbywa się tajnie. Społeczeństwo nie ma żadnych możliwości kontrolowania tego procesu. "Czy my wiemy, dlaczego mianowano tego lub innego ministra, dlaczego zmienia się rząd?" - pyta historyk. Według jego opinii, z tej przyczyny, że wszystko robi się w tajemnicy, może stać się wszystko, nawet rzeczy gorsze niż w okresie międzywojennym. Z Butkus mówi, że w warunkach całkowicie tajnej i nie kontrolowanej dyplomacji jedna czy druga osoba może ulegać pewnym wpływom .

Raimondas CELENCEVICIUS

("Respublika" z 11 września 1999 r.)

NG 46 (431)