Weronika Wojciuk

Szpital, w którym nie bywa wolnych łóżek

Powszechnie znana wypowiedź: zdrowie - to rzecz najcennieisza, niezawszej est pojmowana dogłębnie. Chociaż słyszymy o tym od dziecka, jednak zanim człowiek jest zdrowy, o tym nie mysli. Nieszczęście przychodzi niespodziewanie... Na terenie rejonu wileńskiego czynnych jest 12 ambulatoriów, 5 szpitali oraz 2 gabinety lekarzy rodzinnych. Przychodnia Centralna rejonu, znajdująca się w dzielnicy Poszyłajcie (Paśilaićai) przy al. Laisves, w pierwszym półroczu br. Udzieliła pomocy lekarskiej 19300 pacjentom. Przychodnia jest wyposażona w nowoczesny sprzęt diagnostyczny, za pomocą którego szybko i niezawodnie można diagnozować dowolną chorobę. Dzisiaj jednak będzie mowa nie o stołecznej przychodni. Ninieiszy artykuł przedstawi skromny szpital w Meiszagole, który niedawno zwiedziłam.

Personel medyczny

Obecny lekarz, naczelny Mejszagolskiego Szpiłala Rehabilitacji i Opieki Stanisław Krzywiec dojeżdża codziennie do pracy ze stolicy mikroautobusem.
"Nie chcę kupować starego, wysłużonego samochodu, a na kupno nowego jeszcze nie zarobłem" - mówi uśmiechając się. Na stanowisku lekarza naczelnego szpitala w Melszagole pan Stanisław pracuje niedawno - od 1 sierpnia. Przed tym próbował zatrudnic się w mieście, ale nie było wolnych miejsc. Zwrócił się do lekarza naczelnego Przychodni Centralnel relonu wileńskiego V. Żvirbliene, która zaproponowała młodemu lekarzowi pracę: "W nowo wyremontowanym szpitalu w Mejszagole akurat potrzebny jest lekarz naczelny" -powiedziała.

- Szczerze mówiąc nie liczyłem na takie stanowisko. Zgodziłem się je zejąć pod warunkiem, iż otrzymam pozwolenie na prowadzenie praktyki lekarskiej w wyuczonym zawodzie lekarza rodzinnego opowiada S. Krzywiec.

- Szpital jest w dobrym stanie. Prace remontowe przeprowadzono tu dzięki dużemu wsparciu pana Marka Różyckiego - Łąckiego, wolontariusza Caritasu Archidiecezji Gnieźnieńskiej. Właśnie dzięki jego pomocy charytatywnej szpital całkowicie się zmienił. W szpiłalu prócz lekarza naczelnego, zatrudnionego na 1/4 etatu, prscuje lekarz chorób wewnętrznych oraz 6 pielęgniarek. Takiej liczby personelu wystarcza, albowiem szpital jest obliczony na 15 łóżek. Jednak wolnych łóżek tu nie bywa. Dużo jest chętnych trafienia do szpitala. W szpitalu leczą się ludzie chorzy na przewlekłe choroby. Liczni pacjenci - to osoby samotne, którymi nie ma komu się opiekowac, inni zaś mają daleko do ambulatonum. Właśnie tacy chorzy tu trafiają. Zasadniczo są to ludzie słarsi - 60 - letni i starsi . Co się tyczy leków, więc można powiedziec, że mamy ich pod dostatkiem, na kwartał przeznacza się 1800 litów. Naturalnie, gdybyśmy mieli więcej, byłoby lepiej, lecz teraz wszystko opiera się o pieniądze, których nigdy nie jest za dużo. Leki taraz są jednakowe na całym świecie: takie same w Ameryce u Clintona i u nas. Chcielibyśmy, naturalnie, dysponować lekami nowej generacji, które są skuteczniejsze, lecz są one przeważnie bardzo drogie, a termin ich użycia stosunkowo krótki. Dlatego też kupujemy leki z uwzględnieniem ceny, te, za które należy się kompensata, niektóre otrzymujemy z dobroczynności . Tak sobie radzimy...

Starsza pielęgniarka, lub jak teraz jest tytułowana - starszy administrator opieki - Łucja Radziewicz pracę w szpitalu mejszagolskim podjęła 18 lat temu. "Kiedy przyszłam tu pracować, ogrzewanie było piecowe, pacjentów - 35, panowała ciasnota, łóżka stały blisko jedne drugich. Pracowało tu więcej lekarzy i pielęgniarek Zgodnie z dokumentami, szpital istnieje tu od 1945 roku. W przeszłości tu nawet operowano, lecz dokładnie o tym nie mogę powiedzieć, ponieważ w owym czasie jeszcze nie pracowałam. Teraz po renowacji szpital nasz zmienił się radykalnie i pracować tu jest przyjemnie. Zgodnie z przepisami higieny na jedną osebę powinno przypadać co najmniej 7 m2 powierzchni, dlatego mamy obecnie tylko 15 łóżek. Sale szpitalne liczą po 5 osób. W ten właśnie sposób ludziom stworzone są normalne warunki. Nasi pacjenci - to ludzie ze wsi, niepretensjonalni i bardzo im się tutaj podoba".

... i pacjenci

Po rozmowie z personelem szpitala udałam się do sal. Najpierw wstąpiłam do sali mężczyzn. O swym zyciu zgodził się opowiedzieć 83 - letni pan Antoni M.. najmłódszy spośród pacjentów, z wygIądu silny mężczyzna,

-Mieszkam w Mejszagole.W tym szpitalu: leczę się co roku od 1994 Miałem złamany kręgosłup i dolega mi serce. Jestem samotny. Mam dzieci, jednak od wielu lat nie utrzymuje z nimi kontaktów. Bardzo mi się podoba ten szpital. Nawet nie mogę sobie przedstawić, co bym bez niego począł. Jest tu ciepło, przytulnie. Jedzenie smaczne. Wieczorami chodzący o własnych siłach pacjenci mogą oglądać telewizję, gdyż w korytarzu stoi aparat telewizyjny. Zadowolony jestem z obsługi medycznej. Pielęgniarki i lekaze bardzo dobrze do nas się odnoszą Zatem niczego więcej nie poteebujemy.

Naszą rozmowę poparł zajmujący sąsiedniełóżko 90 - letni staruszek Feliks O., który między innymi wyglądał na młodszego o lat piętnaście.
- Również jestem rdzennym mieszkańcem Mejszagoły. Tu się urodziłem i, jak się mówi, tu też umrę. W ciągu całego swego życia ciężko pracowałem. Byłem parobkiem u pana, a potem w kołchozie. Pracowałem przy pracach polowych, w stajni i na innych cdcinkach robót. W tym szpitalu co roku spędzam wiele dni na leczeniu. Odwiedza mnie córka. Przynosi mleka, kiełbasy i jeszcze jakichś smakołyków. W czasie dorocznych świąt odwiedza nas ksiądz, w wigilię Boźego Narodzenia przynosi opłatek. Jednym słowem o nas pamięta.

Pielęgniarki tego szpitala, muszę powiedzieć, to wcielenie dobroci, daj im Boże zdrowie. Oto spędzę tu, da Bóg, zimę, a wiosną - do domu. Takie to nasze życie zakończył pan Feliks.

Nastroje kobiet w sali szpitalnej nie były tak optymistyczne jak mężczyzn. Liczne podczas rozmowy ze mną płakały Nie, nie skarżyły się na lekarzy, lecz na swoją ciężką dolę, utratę zdrowia i niedołęstwó. Halina I . z Korwia, ważąca 180 kilogramów, inwalida 1 grupy, jest chora na cukrzycę. Już od siedmiu lat przykuta dołóżka. Pielęgnuje ją jej syn, a nie jest mułatwo.
- Powiedzcie, prosze, za co cierpię takie męki? - pytała ze łzami w oczach kobieta. - Nie mogę utrzymać się na nogach, nawet nie potrafię stać! Ubogą emeryturę wydaję na leki. Syn też jest chory, bezrobotny. W wojsku otrzymał dawkę napromieniowania. Całe życie przepracowałam w fermie. a otrzymuję zaledwie 300 litów. Jakie to pieniądze? I żadnej nadziei na lepsze w moimżyciu, nigdy już nie będę zdrowa" - powiedziała pani Halina i zalała się łzami...

Każdy spośród leczących się tu przeżywa własną tragedię, ma niekiedy nie dające się rozwiązać problemy. Szczęśliwsi są ci, którzy mogą chodzić o własnych siłach, zadbać o siebie. Jednakże są też osoby przykute do łożka, jak na przykład pani Halina. Tacy pacjenci potrzebują specjalnej opieki. A rzeczą najważniejszą jest nie dopuścić do powstania odleżyn. Jak powiedział lekaż naczelny, w szpitalu nigdy do tego nie dochodzi. "Uważnie obserwujemy każdego chorego leżącego bez ruchu i zapobiegamy powstaniu odpazeń ciała" - mówił. Nie zważając na swe dolegliwości i niedłęstwo wszyscy chorzy mówlil mi, że gdyby ne kuracja w tym szpitalu, to od dawna by ich nie byto wśród żywych. "Czy ma Pani jakieś mażenie?" - spytałam pewną kobietę, też obłożnie chorą "Mam odpowiedziała. - Marzę, by ten szpital był i mogłabym ty jak najdłużej się leczyć. "Zapewne takie marzenie, absurdalne z punktu widzenia człowieka zdrowego, ma nie jeden pacjent. Z drugiej zaś strony, jeżeli się zastanowić głębiej, to czy stary człowiek ma wygórowane wymagania? Wszak potrzebuje niewiele jedzenia, trochę ciepła o raz uwagi i współczucia otoczenia.A wszystko to znajduje w tej maleńkiaj instytucji leczniczej rejonu wileńskiego, która się nazywa Mejszagolski Szpital Rehabiliłacji i Opieki. Na zdjęciach: lekae naczelny Mejszagolskiego Szpitala Rehabilitacji i Opieki Stanisław Keywiec, widck zewnętrzny budynku, pacjenci

Fot. Bronistawa Kondratowicz szpitala w Mejszagole.

NG 46 (431)