Rimgaudas GELEŽEVIČIUS Jone KUČINSKAITE

Kraj pechowych premierów

Na Litwie nie było jeszcze żadnego premiera i rządu, których działalność można byłoby stanowczo ocenić pozytywnie.

We Włoszech jest dobry klimat i urodzajne ziemie, dużo znakomitego wina, ludzie są zamożni, o wesołym charakterze, emerytury wypłaca się w czas, kluby piłki nożnej i koszykówki w obu Euroligach zdecydowanie walczą o najwyższe nagrody i często je zdobywają. Więzienia nie są przepełnione, przestępstw jest niewiele, a jeśli bywają, to policjanci nie jadą trolejbusami lub rowerami, aby prowadzić dochodzenie - ich samochodom wystarcza benzyny. Dlatego większość Włochów nie ma w ogóle pojęcia, jaki rząd jest w kraju. Bo jaka różnica - żaden rząd bowiem nie zakłóca utartego rytmu życia, nie organizuje "okrutnych akcji podatkowych" albo innych kampanii. Dlatego nikogo głowa nie boli o to, że rządy zmieniają się niemal co roku.

Na Litwie również przeciętny okres działalności gabinetu ministrów jest podobny. Niepodległe państwo liczy 10 lat i właśnie obecnie swoją działalność rozpoczyna dziesiąty rząd pod kierownictwem Andriusa Kubiliusa. I już dziś jest oczywiste, że ?nie popsuje? on statystyki - będzie u władzy nie dłużej niż rok: do wyborów do Sejmu w 2000 roku, które odbędą się w przybliżeniu za rok. I daj Boże jeszcze, aby przetrwał ten roczek. Jak dotychczas, większość rządów na Litwie (5 na 9) nie istniała nawet tyle.

Wykładowca Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Nauk Politycznych Uniwersytetu Wileńskiego Alvidas Lukošaitis mówi, że w krajach starej demokracji stawiane są większe wymagania wobec kandydatów na premiera i ministrów. Trzeba mieć grubą krokodylą skórę i ogromne doświadczenie, aby trafić do rządu. Na przykład, średni staż pracy w parlamencie ministrów w W. Brytanii wynosi 14 lat, natomiast premier musi wycierać ławy parlamentarne przeciętnie 24 lata. Podobnie dzieje się w innych krajach.

A. Kubilius należy do najbardziej doświadczonych ?wilków? najnowszej polityki litewskiej, który może ?pogryźć? każdego przeciwnika. Jednakże, nie szkodziłoby, aby też pamiętał o smutnych historiach swych poprzedników.

Od "Bursztynowej lady" do "Šatrijos Ragany"

?Był to okres jakiegoś dziwnego komunizmu - politolog Vytautas Dumbliauskas wspomina czasy pierwszego rządu. - Sklepy, określane idiotycznie jako komercyjne, w których towary kosztowały 4-5 razy drożej, gdzie kupowali tylko wybrańcy, a wśród nich deputowani do Rady Najwyższej (RN). Talony na artykuły spożywcze i mydło. Doskonale pamiętam, że normy mydła mi nie wystarczało?. Litwa dopiero co wynurzyła się z sowieckiego trzęsawiska i to przede wszystkim pod względem prawnym, a nie ekonomicznym. Nadal byliśmy częścią ?wspólnego kompleksu gospodarczego ZSRR?, posługiwaliśmy się tymi samymi rublami, prócz tego, Kreml zaczął realizować blokadę ekonomiczną, przede wszystkim przerywając dostawy ropy naftowej i jej produktów.

Zwykle się sądzi, że premier Kazimiera Prunskienë, mianowana na to stanowisko 17 marca 1990 roku i odwołana 10 stycznia 1991 r., utworzyła najbardziej profesjonalną ekipę ze swych zastępców (Algirdasa Brazauskasa i Romualdasa Ozolasa) i ministrów w najnowszej historii Litwy. Ministrem finansów został Romualdas Sikorskis, energetyki - Leonas Ašmantas, sprawiedliwości - Pranas Kűris, spraw wewnętrznych - Marijonas Misiukonis. Jednakże rząd ten nie realizował żadnych reform, po prostu do tego nie dojrzały jeszcze odpowiednie warunki zewnętrzne. Wrogie w stosunku do niepodległości siły w samej Litwie, nie mówiąc już o centrum imperium, otwarcie ostrzyły noże.

Posługując się jako pretekstem znacznym wzrostem cen artykułów spożywczych, Kreml próbował dokonać na Litwie zamachu stanu. 8 stycznia rozwścieczony tłum rosyjskojęzycznych robotników zaatakował gmach RN, wspierali go rosyjscy żołnierze. Przewrót osiągnął kulminację i upadł w nocy 13 stycznia. Rząd nie potrafił odpowiednio wyjaśnić narodowi celu ogromnego skoku cen i trybu kompensat, dlatego więc ponosi dużą winę za zaistniały kryzys.

Zapewne, wszystko ułożyłoby się nie tak dramatycznie, gdyby K. Prunskienë nie przyćmiła przewodniczącego RN w stosunkach z zagranicą. Szkoda,że V.Landsbergis nieodpowiednio oceniał jej sukcesy i, zapewne, jakieś motywy osobiste zadecydowały,że K. Prunskienë musiała złożyć rezygnację? - podkreślił K. Bobelis.
Po dymisji K. Prunskienë została oskarżona o powiązania z KGB, odbył się sąd. Chciano przekształcić ?Bursztynową lady? w ?Šatrijos Ragana? (zgodnie z prawdziwym lub domniemanym pseudonimem agencyjnym). Chociaż orzeczenie sądu było dla niej niepomyślne, to jednak przezwisko ?Šatrijos Ragana? do niej nie przylgnęło. Ale też znikła ?Bursztynowa lady?.

Największy pechowiec

Najłatwiej jest pisać o Albertasie Šimënasie - w ciągu nieco ponad 3 dób - od 10 do 13 stycznia 1991 r. niewiele złego zdołał wyrządzić Litwie. Ale jednak zdążył. Ówcześnie siły antylandsbergistowskie umocniły się już dostatecznie, aby zamknąć drogę do fotela przywódcy rządu jakiemukolwiek jawnemu zwolennikowi V. Landsbergisa. To właśnie spowodowało, że wybór przewodniczącego RN padł na ?nieszkodliwą? kandydaturę A. Šimënasa, członka frakcji Centrum. A propos, w okresie sowieckim drugi premier pracował w Instytucie Planowania Gospodarki Narodowej i Ekonomiki, gdzie, jak wspomina była współpracowniczka A. Šimënasa Salomëja Girijotienë, nie żyjący już dyrektor instytutu Raimundas Rajeckas nie odważył się mianować go kierownikiem wydziału, nie wierzył bowiem, że potrafi on kierować trzema osobami.

Od razu wyczuwało się, że drugi premier długo ?nie pociągnie?, jednakże rzeczywistość przekroczyła wszelkie oczekiwania. W nocy na 13 stycznia, mniej więcej w tym samym czasie, gdy rosyjscy desantowcy szturmowali do wieży i gmachu telewizji, A. Šimënas, który nocował w Turniszkach, został telefonicznie wezwany do gmachu rządu. Od tej chwili znika w tajemniczy sposób i pojawia się dopiero po południu następnego dnia. Tylko po kilku latach wyjaśniło się, że owej niezapomnianej nocy ukrywał się w Druskiennikach, w domu znajomego proboszcza Antanasa Andriuškevičiusa. Zniknięcie premiera w ową okropną noc było sprawą budzącą zgrozę - gdzieś podział się człowiek obdarzony wielkimi pełnomocnictwami i nie było wiadome, czy nie trafił w czyjeś ręce i czy nie zostanie zmuszony do podjęcia jakichkolwiek działań, które mogłyby zaszkodzić państwu. Zapewne, A. Šimënas po prostu się przestraszył, chociaż później sam w prasie przedstawiał wersję, że do ukrycia się pobudziły go interesy państwa: bo gdyby agresor zwyciężył, to nie miałby premiera w swych rękach. Jednakże pełnomocnictwa w sprawie reprezentowania rządu Litwy oficjalnie otrzymał przebywający w Polsce Algirdas Saudargas, ówczesny minister spraw zagranicznych, więc ukrywanie się A. Šimënasa w ogóle nie miało żadnego znaczenia.

A. Šimënas premierem był tylko 3 dni, jednakże po tym musiał się leczyć w sanatorium kilka miesięcy.

Burzyciel kołchozów

V. Dumbliauskas podkreśla, że Gediminas Vagnorius jest niewątpliwie zdolnym człowiekiem, który potrafił z nieznanego młodszego pracownika naukowego w ostatnim okresie sowieckim stać się jednym z liderów nowej Litwy. ?Jest on znakomitym demagogiem, jednakże ma jeden wielki minus, mianowicie ukołysany własną demagogią przestaje adekwatnie wyczuwać sytuację - uważa politolog. - Z tej przyczyny musiał podać się do dymisji w roku 1992 i 1999?.

W pierwszym okresie rządów G. Vagnoriusa, od 13 stycznia 1991 r. do 21 lipca 1992 r. podjęto wiele decyzji, mających duże znaczenie dla dalszego rozwoju kraju, które dotychczas oceniane są sprzecznie. Rozpoczęły się reformy gospodarcze, prywatyzacja, po wprowadzeniu tymczasowych talonów - ?wagnorek?, oddzieliliśmy się od ?strefy? rublowej, nawiązano ważne kontakty z Zachodem. Jednakże wielkie oburzenie ludzi wzbudziły przegięcia w procesie prywatyzacji: w prywatne ręce przeszły łaźnie, publiczne toalety, w trakcie pośpiesznego rozdrapywania kołchozów rozgrabiono ich majątek itd. Kto w owym czasie podróżował po Litwie, mógł podziwiać nowy krajobraz ojczyzny, w którym dominowały zaniedbane, okradzione i zdewastowane fermy. Te obrazy w świadomości i podświadomości większości rodaków na zawsze skojarzyły się z nazwiskiem G. Vagnoriusa.

Pełnienie swych obowiązków trzeciemu premierowi mocno utrudniały osobliwości charakteru i młodzieńczy brak doświadczenia - latem 1992 roku miał 35 lat. Z powodu skłonności do autorytarnego myślenia i postępowania G. Vagnorius miał otwarte konflikty z ministrami swego gabinetu i innymi wysokimi urzędnikami państwowymi. Sam G. Vagnorius trzymał się twardo, ale jego zastępca Zigmas Vaišvila pewnego razu nie wytrzymał nerwowego napięcia i rozpłakał się na trybunie RN. Ten szczegół wyraziście charakteryzuje atmosferę polityczną pierwszej epoki Vagnoriusa.

Taki rząd, którego kierownik nie mógł pozbyć się nie zgadzających się z jego kierunkiem polityki, chociaż formalnie podległych mu funkcjonariuszy, nie był w stanie długo pracować. 14 lipca 1992 r. G. Vagnorius podał się do dymisji.

Zasłynął z tego, że zamroził naród

Rząd czwartego premiera Aleksandrasa Abišaly - 21 lipca - 26 listopada 1992 r. - zapadł w pamięci z powodu niepopularnych posunięć: zostały obcięte wydatki państwa, zamrożone płace, podniesiono ceny usług komunalnych. Późną jesienią mocno się ochłodziło, natomiast mieszkania były zaledwie ogrzewane, z kranów nie płynęła gorąca woda. ?Przy Abišale oba boki marzną? - niewesoło żartowali rodacy. Ponieważ w tym właśnie czasie odbywała się kampania wyborcza w wyborach do Sejmu, prawicowi ideolodzy niezgrabnie próbowali usprawiedliwiać swój rząd, tłumacząc zakłócenia w ogrzewaniu jako sabotaż różnych ?czerwonych? urzędników w ministerstwach i samorządach - bo w czas nie zakupiono taniego mazutu itp.

Gdy w 1941 roku Niemcy przegrali pod Moskwą, zrzucili winę na Dziada Mroza, który stał się ?rosyjskim generałem?. W 1992 roku na Litwie polityka A. Abišaly otworzyła wszystkim oczy na to, że od 1941 roku Dziad Mróz nie poprawił się pod względem politycznym - nadal jest ?czerwony? i w ważnym momencie znowu popiera ?komunistów?.

Nie pamiętam, co on zrobił

Tak o Bronislovasie Lubysie, który był premierem od 12 grudnia1992 r. do 10 marca 1993 r., mówiła większość współrozmówców tygodnika ?Veidas?. Jeśli dobrze się zastanowić, jest to również ocena, przy tym dosyć głęboka. Co prawda, politolog Algimantas Jankauskas przypomniał, że w czasach piątego premiera został zliberalizowany handel zagraniczny - uproszczono tryb wydawania licencji. K. Prunskienë uważa, że niezupełnie jest pozbawiona podstawy ludowa wersja, iż B. Lubys bardziej zajmował się prywatnymi sprawami (janowskimi ?Azotami?, obecnie ?Achema?) niż państwowymi: ?W ciągu krótkiego czasu potrafił wykorzystać luki w ustawodawstwie, które pozwoliły mu, byłemu dyrektorowi janowskich ?Azotów?, zostać jednym z największych właścicieli. Często przeplatało się wszystko - obecność w strukturach władzy i biznes. B. Lubys należy do tych ludzi, którzy potrafią maksymalnie wykorzystać sytuację?.

Poseł na Sejm Juozas Bernatonis ceni piątego premiera za to, że kontynuował działalność, którą zapoczątkował A. Abišala: ?Rząd B. Lubysa ugruntował ciągłość władzy. Były realizowane wszystkie decyzje poprzednich władz. Demonstrował on to, że mimo zmiany władzy wszystkie decyzje muszą być wykonane?.

Ożywiciel ekonomiki

Adolfas Šleževičius, który kierował rządem prawie trzy lata - od 10 marca 1993 r. do 8 lutego 1996 r. - wyróżniał się wysokim wzrostem i był uważany za najwyższego premiera na świecie. Wokół jego osoby krążyło mnóstwo pogłosek, nazywano go ?Długim stabilizatorem? i ?Mister pięć procent?, słynął jako znawca dobrego alkoholu. ?W siedzibie rządu wszystkie kąty pachną whisky? - podczas pewnej konferencji prasowej oburzał się nie żyjący już R. Rajeckas, który ówcześnie był ambasadorem w W. Brytanii.

Jednakże wielu ludzi, obeznanych ze światem polityki, uważało A. Šleževičiusa za ...najlepszego wśród byłych premierów. Zdaniem V. Bogušisa, to naprawdę utalentowany człowiek, który zachwycał wszystkich ?błyskawiczną orientacją i fenomenalną pamięcią, bez żadnych papierków sypał liczbami?. Chociaż A. Šleževičius był przewodniczącym LDPP, która się określała jako socjaldemokratyczna, w istocie prowadził politykę liberalną, mianowicie przede wszystkim troszczył się o rozwój gospodarki, a nie o programy socjalne.

A. Šleževičius udowodnił, że należy lita ?przywiązać? do dolara, wprowadzić podatek od wartości dodanej itd. Doskonale uświadamiał sobie, że najważniejszą rzeczą jest stworzenie jak najlepszych warunków do rozwoju drobnej i średniej przedsiębiorczości. Badania, jakie przeprowadzili ekonomiści z USA, wykazały, że wzrost gospodarczy, który w 1994 roku nastąpił na Litwie, zawdzięczać należy prawie wyłącznie rozwojowi drobnej i średniej przedsiębiorczości.

Jest to jasna strona działalności szóstego rządu. Jest też ciemna. Wtedy też narodził się typ nowego Litwina, który za pieniądze może wszystko i któremu pieniądze mogą wszystko. Możliwości tego Litwina odsłoniły się, gdy rozpoczęły się bankructwa banków, banczków, prywatnych firm finansowych, co było zaprogramowane w ustawach. Kapitał zwiększano na zasadzie odwróconej piramidy. Nieuchronnie prowadziło to do upadku. Wielu nie tylko błyskawicznie się wzbogaciło, ale też błyskawicznie zubożało. Niektórzy biedacy z powodu niepohamowanego rozpasania kapitalizmu dotychczas jeszcze tkwią w więzieniu. Najdramatyczniejszy był upadek wielkich banków komercyjnych. To rząd spowodował bankructwo i ?Litimpeksu?, i Litewskiego Akcyjno-Inowacyjnego Banku (LAIB). Ale oto R. Ozolas przytacza ważną okoliczność: ?Żartuję, że za czasów A. Šleževičiusa kradziono, ale z umiarem, teraz natomiast kradną bez żadnego umiaru, kradną bez żadnych ograniczeń?. Po to właśnie potrzebne są porównania, aby sobie to uświadomić.

Szósty premier został zdymisjonowany z tej przyczyny, że jego pomocnik z banku LAIB, którego działalność została już wstrzymana, wycofał osobiste pieniądze A. Šleževičiusa, chociaż, zapewne, były też głębsze przyczyny. Wszczęto niespotykany dotychczas skandal. Jednakże z biegiem czasu ujawniło się, że swe depozyty ?zdążyło? wycofać wielu polityków, na przykład, aspirująca ówcześnie do stanowiska zastępcy przewodniczącego Sejmu konserwatystka Rasa Juknevičienë.

Gentleman u steru rządu

Wspomnienia o Laurynasie Mindaugasie Stankevičiusie, który był premierem od 2 lutego do 19 listopada 1996 roku, są o wiele jaśniejsze. Inteligentny, powściągliwy, umiarkowany polityk, wobec którego większych zarzutów nie mieli politycy nawet z konkurencyjnych partii. K. Prunskienë bardzo go ceni za przejrzystą, chociaż niewystarczająco zdecydowaną politykę. V. Bogušis wspomina, że L. M. Stankevičiusowi za pozostawioną nieźle uporządkowaną gospodarkę kraju nawet dziękował G. Vagnorius, który po nim objął urząd premiera. Siódmy premier z nikim nie był w konflikcie, nie pozostawił po sobie żadnych brudnych pogłosek - niewymownie rzadki przypadek w wielkiej polityce. Jednakże też nie zdziałał nic pozytywnego, godnego uwagi.

Drugie fiasko G. Vagnoriusa

Kilka lat temu była rozpowszechniona opinia, że w ostatnim dziesięcioleciu w teatrze politycznym Litwy grali dwaj odmienni Vagnoriusowie - Pierwszy i znacznie udoskonalony Drugi, któremu ster władzy wykonawczej powierzono od 4 grudnia 1996 r. do 3 maja 1999 r. Dziś natomiast zapanował pogląd, że nie trzeba się starać, aby w sztuczny sposób oddzielić żółtko jajka od białka. Był i jest ten sam G. Vagnorius, który po prostu dwukrotnie zajmował fotel premiera

Po raz drugi objął stanowisko premiera mając mocne poparcie swej większości konserwatystów w Sejmie. Sam też wydawał się bardzo zmieniony: stał się bardziej doświadczony, pohamował chorobliwą ambicję i miłość własną, nauczył się normalnego obcowania z przeciwnikami politycznymi i przedstawicielami prasy. Laimutë Andrikienë, ówczesna minister do spraw europejskich, twierdzi, że ?początkowo G. Vagnorius był prawdziwym premierem. Później taki premier - silny, o mocnej woli - po prostu znikł. Potwierdziła się zasada, że po wyborach politycy pracują w ciągu pierwszych stu dni. Co wtedy zrobią, to i jest".

Jednakże, jeśli G. Vagnorius coś zdziałał w ciągu tych pierwszych stu dni, to już dawno zostało zapomniane. Teraz wszyscy przypominają tylko niedociągnięcia : niejasny początek prywatyzacji ?Mažeikiu nafta?, ?okrutne? akcje zamiast zapowiadanej mądrej i umiarkowanej polityki podatkowej, a o popieraniu drobnej i średniej przedsiębiorczości to lepiej nie mówić - za czasów G. Vagnoriusa przeżyła ona swój ?najczarniejszy? okres. Staje się jasne również to, że utopią był pomysł kompensaty depozytów rublowych. Ósmemu premierowi zarzuca się, że w czas nie ocenił zagrożenia, jakie stwarzał naszej gospodarce kryzys w Rosji, i nie podjął niezbędnych kroków dla złagodzenia skutków tego kryzysu. Podejrzanie słodkawa woń rozchodziła się od szczególnie ścisłych stosunków premiera i jego najbliższych współtowarzyszy z niektórymi ugrupowaniami biznesu i mass mediów.

Politolog Mindaugas Jurkynas określa wspieranie przez rząd G. Vagnoriusa Konfederacji Przemysłowców jako ?przykład wyłącznego lobbyzmu, a może nawet korupcji. Okres rządów ósmego premiera, podobnie jak i niektórych poprzednich, cechowało krzewienie się korupcji i biurokracji, w sposób niemoralny protegowano swoich?.

"Ach, te niebieskie oczy"

?Kiedy Rolandas Paksas wyraził zgodę na objęcie stanowiska premiera, pomyślałam sobie: skąd chłopak ma tyle odwagi - L. Andrikienë wspomina wydarzenia sprzed kilku miesięcy. - Można być bardzo sympatycznym człowiekiem, można być dobrym rozmówcą, dobrym lotnikiem i nawet dobrym merem. Ale tych wszystkich połączonych zalet nie wystarcza, aby być premierem. Jeszcze wtedy, gdy R. Paksas był kandydatem na premiera i odpowiadał na pytania posłów, powiedziałam, że nie możemy podejmować decyzji jedynie patrząc w jego niebieskie oczy - czy będzie dobrym premierem czy też nie?. Jak się wydaje, nie zdążono otrzymać odpowiedzi na to pytanie w ciągu krótkiej kadencji dziewiątego premiera - od 10 czerwca do 10 października 1999 r. Politolodzy podkreślają, że R. Paksas potrafił stworzyć wizerunek rządu "o ludzkiej twarzy", jednakże w decydującej chwili, gdy należało podjąć postanowienie w sprawie transakcji z "Williams'em", polityka uczuć zagłuszyła niezbędną mężowi stanu racjonalność i pojęcie wagi zobowiązań partyjnych.

Odmówił podpisania umowy z "Williams'em?, obniżył akcyzy na alkohol, spowodował powrót kraju do zwyczajnej strefy czasowej - to jak gdyby wszystko, co można byłoby wpisać na listę zasług R. Paksasa. Być może, ona się wydłuży, R. Paksas bowiem, który poprzednio z naciskiem podkreślał swą obojętność względem kariery politycznej, obecnie poszukuje sposobów kontynuowania jej w Partii Liberalnej. Ciekawe jest również to, że J. Novagrockienë i niektórzy inni politolodzy widzą R. Paksasa jako odpowiedniego do objęcia stanowiska szefa rządu litewskiego w 2000 roku, a więc uważają go za polityka przyszłości. Naród natomiast, niczym księżnę Dianę, nazywa R. Paksasa ?premierem serc?.

(?Veidas? z 11 listopada 1999 r. w skrócie)

NG 48 (433)