Weronika Wojciuk

Raz jeszcze o producentach mleka

"Hodowla krów jest nierentowna"

Po przeczytaniu kupy dokumentów, jakie otrzymałam od osób oficjalnych, postanowiłam udać się w teren i porozmawiać ze zwykłymi ludźmi, którzy się zajmują mleczarstwem. Wjeżdżając do Mejszagoły zobaczyłam, jak dwie starsze już kobiety ciągnęły wózki z konwiami aluminiowymi na mleko. Wracały one po dostarczeniu mleka do punktu skupu i uprzejmie zgodziły się porozmawiać z korespondentem o swych kłopotach. Pani Jadwiga, która w hodowli krów przepracowała lat dwadzieścia, teraz ma 2 krowy. Dawniej, kiedy żył mąż, miała 3 krowy. "Jak Pani myśli, czy to łatwo hodować krowy samotnej kobiecie, której nikt nie pomaga"? - zapytała. I sama odpowiedziała. "Po pierwsze trzeba nakosić traw, wysuszyć, zebrać i zwieźć gotowe już siano. Za wszystkie te prace trzeba, oczywiście, zapłacić. Płacę 1,5 Lt za ar skoszonych traw. Za przywiezienie jednego wozu siana - 70 - 80 Lt. Do całkowitego zaopatrzenia krowy w siano na okres zimowy trzeba skosić trawy z 2 ha. Policzcie zatem, ile wszystko kosztuje! Faktycznie nie mamy własnej techniki. Wynajmowanie robotników zaś drogo kosztuje. Emeryturę mam w wysokości 226 Lt. Zimą jest trochę lżej. Krowy stoją w oborze, nie muszę chodzić daleko. Latem wstaję o godz. 5 rano i za 6 km prowadzę krowy na pastwisko. Zresztą chodzę do nich trzy razy dziennie: dojenie, pojenie! A przecież sił mam już mniej. Bolą mnie nogi, plecy, przecież mam już 69 rok! Dawniej, za czasów sowieckich, do naszego punktu też odstawialiśmy mleko. Było to jednak o wiele dogodniejsze. Rozliczano się za dostawy w terminie i płacono dobrze. Teraz z każdym dniem jest coraz gorzej. Od moich krów uzyskuję dziennie średnio po 15 litrów mleka. Za litr płacą 47 ct. A ile kosztuje butelka mleka w sklepie? Policzcie, ile zarabiają na nas przetwórcy! Ale nawet tych mizernych 47 centów już czwarty miesiąc nam nie płacą. Wciąż mówią: "Zapłacimy w następnym miesiącu..." Brak słów. Co prawda zapłacono mi dzisiaj za pół miesiąca. Nasi ludzie jeździli do Wilna do przetwórni, ubiegali się o spłacenie długów. W ogóle, proszę pani, na mleku się nie zarobi, to "biznes nierentowny". Nie ma jednak wyjścia. Człowiek musi jakoś żyć, a bez mleka nie sposób się obejść!"

Druga moja rozmówczyni, pani Wanda, ma jedną krowę, dawniej hodowała dwie. Staruszka ta też jest samotna, córki pracują i mieszkają z rodzinami w mieście.

"Od wielu już lat mówią mi - Mamo sprzedaj tę krowę, po co ci ten kłopot? Czy nie kupimy ci mleka i śmietany w sklepie? Nie słucham ich i dopóki noszą mnie moje nogi, dopóty będę hodowała krówkę. Chociaż, mówiąc szczerze, pożytku z niej żadnego nie ma, a tylko kłopoty! Tak jak i Jadwiga wynajmuję robotników, a na opłacenie ich pracy idzie cała moje emerytura. Gdyby nie pomoc córek, nie miałabym za co kupić i bochenka chleba. Przecież codziennie od pięciu miesięcy przywozimy mleko do punktu skupu i już piąty miesiąc obiecują za nie zapłacić! Nie rozumiem, jak można się tak znęcać nad ludźmi! Zebrała się już spora suma, a pieniądze są tak potrzebne! Los nasz jest bardzo ciężki. A gdzie się podziejesz" Dyrektor stołecznego "Pieno centras" ("Centrum mleczarskie") obiecał, że się rozliczy z nami przed nowym rokiem, ale, mówiąc szczerze, już im nie wierzymy. Tylekroć nas oszukiwano, że straciliśmy wiarę. Płacą grosze, obdzierają do żywej skóry, zwiększyliby opłatę za litr mleka chociażby do 80 ct, a to 47! Na całym Bożymświecie nie ma chyba takich nieporządków jak u nas? - zakończyła pani Wanda.

Rozmawiałam również z 59 - letnią panią Heleną G., która była w punkcie skupu. "Mam teraz jałówkę. Krowę w tym roku oddałam, gdyż była stara niewydajna. Dzisiaj nareszcie mi zapłacono za dostawy mleka, ale tylko za pół miesiąca. W ogóle okropnie mało płacą i hodować krowę jest nierentownie. Mam małe wnuczęta, a jest im potrzebne mleko. Krowę hodujemy wyłącznie dla własnych potrzeb. Pracy w Mejszagole nie ma i bez krowy nie da siężyć..."

"Podatki nas gnębią"

Punkt skupu mleka w Mejszagole istnieje od dawna. Jak powiedziała "NG" jego właścicielka MarytëvŠidlauskienë, początkowo należał do kołchozu i podlegał Niemenczynu. W procesie rozpadu kołchozów punkt skupu w Niemenczynie zbankrutował, mejszagolski natomiast został sprywatyzowany.

- Już od pięciu lat jestem właścicielką tego punktu - mówiła pani Marytë. Przedtem przychodziło tu 130 dostawców, a teraz jest tylko 30. Ludzie masowo sprzedają krowy, gdyż ich hodowla stała się niekorzystna. Ceny na mleko są niskie, a i tych marnych groszy ludzie nie mogą otrzymać. Ciężko jest też mi. Podatki państwowe po prostu dławią, zysku żadnego. Jest tu pewien prywaciarz, który skupuje mleko od dostawców, płaci po 50 ct i wiezie to mleko na rynek do miasta. Ma on dobrze! Nie płaci państwu podatków i nikt nie żąda od niego certyfikatów jakości. A jeżeli chcesz pracować sumiennie, więc jesteś całkowicie skrępowany! Państwo od dawna składa liczne obietnice. Sytuacja jednak z każdym dniem się pogarsza. Dyrektor wileńskiego "Pieno centras" zapewnia,że to nie ich wina iż nie mogą rozliczyć się z ludźmi. "Około 70 proc. naszych akcji mają producenci z Birż - mówi. - Zatrzymują oni pieniądze, są winni zaistniałej sytuacji..." Mimo takiego stanu rzeczy pracownicy wileńskiej przetwórni mleka regularnie otrzymują wynagrodzenia i to wysokie. Tylko księgowych pracuje tam cały zastęp. Po co jest ich tylu, trudno pojąć!

Obecnie pracujemy nierentownie, gdyż, jak już mówiłam, płacimy wysokie podatki. W ogóle nie rozumiem działającego obecnie systemu. Ile to już razy prosiłam, żeby zwolniono nas chociażby od PVM! Przecież z własnej kieszeni płacę za wodę, światło elektryczne, środki piorące itd. Jedynie paszport epidemiologiczny kosztuje 180 Lt! Jeżeli sytuacja się nie poprawi w najbliższym czasie, więc punkt skupu wypadnie zamknąć. W ogóle takie punkty jak mój, nie są zainteresowane pracą" - utyskiwałaŠidlauskienë.

Nie wszystkim tak dobrze się wiedzie!

Jedynym człowiekiem, który jest zadowolony z dochodów z mleka był siedemdziesięcioletni Mikołaj. Krowy hoduje przez całeżycie. Obecnie ma je dwie. Dzieci pomagają mu w gospodarstwie, dlatego nie jest zmuszony wynajmować robotników. "Co drugi dzień wożę na rynek w Szeszkinie po 20 litrów mleka. Mam stałych klientów. Latem sprzedają mleko po 1 Lt za litr, zimą - 1,20 Lt. Za przejazd do Wilna nie muszę płacić. Pieniądze za sprzedane mleko są, oczywiście, dobrym dodatkiem do mojej ubogiej emerytury. Ale nie wszystkim tak dobrze się wiedzie! W Mejszagole tylko nieliczni mają pracę, dlatego, aby nie umrzeć z głodu, chcesz czy nie chcesz, musisz hodować krowę.

O zwykłego człowieka nikt się nie troszczy

Zanim rozmawiałam z panią Šidlauskienë, dołączało się do nas coraz więcej ludzi. Zatrzymywali się w przejściu i przysłuchiwali o czym mówimy. Prawie każdy chciał się wypowiedzieć. "Oto pani jesteś dziennikarką - zwróciła się do mnie pewna jeszcze nie stara, schludnie ubrana kobieta. - proszę powiedzieć, dlaczego u nas nikt się nie troszczy o zwykłego człowieka? Jeden rząd zmienia inny, a żyć jest coraz gorzej i ciężej. Dlaczego nikogo głowa nie boli o to,że rolnik jest rzucony na pastwę losu? Niczym małe szczenię utrzymuje się na powierzchni wody i lada chwilę może utonąć. Czy rządowi na tym zależy, byśmy wszyscy poumierali z głodu? Przecież u wielu z nas z wyjątkiem dochodów za sprzedane mleko, nie ma nic więcej. A teraz zaprzestano płacenia nawet tych marnych okruszyn. Co mamy robić "poradźcie"?

... Cóż można doradzić? Nie wiem jak pomóc tym ludziom i co robić. Naprawdę obecnie każdy stara się wytrwać, jak potrafi. I jeżeli w mieście są jeszcze pewne możliwości jakichś zarobków postronnych, to na wsi o nie bardzo trudno. Tymczasem rząd znowu się zmienił. Chociaż minister rolnictwa pozostał ten sam, inni ministrowie znowu zaczynają od obietnic! Ludzie natomiast obietnic mają już dość. Partia Chłopska nawoływała farmerów i spółki rolnicze do zwrócenia się 24 listopada z powództwem do sądów administracyjnych o wyegzekwowanie długów. Jak powiedział niedawno w Sejmie przewodniczący Partii Chłopskiej R. Karbauskas, przygotowano już 50 tysięcy egzemplarzy powództw sądowych trzech rodzajów: o wyegzekwowanie długu za sprzedane zboże, mleko i bydło. W wypadku, jeżeli sądy terenowe nie wydadzą przychylnych rolnikom orzeczeń, Partia Chłopska nie wyklucza,że się zwróci do sądu międzynarodowego w Strasburgu.

Zgodnie ze słowami R. Karbauskasa, wypłacenie 30 mln Lt subsydiów z 100 - milionowej sumy - to kropla w olbrzymim zadłużeniu ogólnym, które przekracza 260 mln Lt. W sytuacji katastrofalnej się też przedsiębiorstwa melioracyjne, regulacji rolnych. Pracownicy tych organizacji w ciągu kilku miesięcy, a nawet przez pół roku nie otrzymują wynagrodzenia...

NG 49 (434)