Ali Miśkiewicz

O statku "Niemen" i okręcie "Wilia"

Różne były losy statku handlowego "Niemen" i okrętu ORP "Wilia" /Okręt Rzeczypospolitej Polskiej/. Oba nosiły bliskie nam nazwy rzek płynących przez ziemie dawnej Rzeczypospolitej.

Dzieje statku "Niemen'' związane są z okresem rozwoju polskiej floty handlowej w latach międzywojennych. Był to czas, kiedy statki pod biało - czerwoną banderą spotykało się coraz częściej na morzach i oceanach świata. Wchodziły one na stare morskie szlaki handlowe, głosząc w każdym z zawijanych portów o istnieniu niepodległej Polski, państwie, które po pierwszej wojnieświatowej znów pojawiło się na mapie Europy.

''Niemen'' zbudowany został w 1928 r. w jednej z angielskich stoczni wraz z bliźniaczym statkiem ''Wisłą'', których armatorem została Żegluga Polska w Gdyni. Oba przeznaczone były do dalekich rejsów nieregularnych, tj. trampingu śródziemnomorskiego i oceanicznego. Pierwszym kapitanem ''Niemna'' był kpt.ż. w. Mamert Stankiewicz, wilnianin, który jako oficer marynarki handlowej pływał jeszcze na statkach rosyjskich przed 1914 r. Po odzyskaniu niepodległości, już w służbie polskiej, dowodził przez jakiś czas statkiem ''Wilno'' - o czym już wcześniej pisałem /''Nasza Gazeta'', nr 11 (397), 11 - 17 marca 1999 r./ Oto fragment jego wspomnień dotyczących okresu dowodzenia ''Niemnem'':

''Praca na ''Niemnie'' była bardzo przyjemna. Zwykle ładowaliśmy w Gdańsku czy w Gdyni około 5000 ton węgla i udawaliśmy się w długą podróż do jakiegoś portu na MorzuŚródziemnym - a porty te były prawie zawsze ciekawe, jak Genua, Wenecja, Torre Annunziata oraz Triest.

W porcie przeznaczenia wyładowywano węgiel zwykle dość długo, a jeszcze dłużej w zimie, gdyż robotnicy nie pracowali w deszczu. W drodze powrotnej zabieraliśmy ładunek mieszany, rozpoczynając od fosfatów w jednym z portów na północy Afryki, jak Sfax (dawna nazwa portu tunezyjskiego Safagis) lub Bone (dawna nazwa portu algierskiego Annabach), po czym kierowaliśmy się na zachód, odwiedzając Oran i Casablankę, gdzie uzupełnialiśmy ładunek trawą morską. Potem już bez przerwy szliśmy przez Kanał Kiloński do Gdańska czy do Gdyni. W Zatoce Biskajskiej w zimie zwykle bywało burzliwie, ale za to na MorzuŚródziemnym pogoda była dobra, było słonecznie i ciepło?. /M. Stankiewicz, Z floty carskiej do polskiej, Gdynia, 1995, s. 325 - 326/.

W 1931 r. "Niemen" odbył swój najdłuższy rejs, który przeszedł do dziejów Polskiej Marynarki Handlowej jako ważny fakt, ponieważ tego roku jako pierwszy statek handlowy przepłynął równik. Wcześniej dokonał tego w rejsie do Brazylii żaglowiec Państwowej Szkoły Morskiej w Tczewie, "Lwów". Było to 13. VIII. 1923 r. Zatem "Niemen" był drugim statkiem polskim, który przepłynął równik, ale, jak wspomniałem, pierwszym handlowym. Rejs ten zaczął się 7. II. 1931 r. w angielskim porcie Cardiff, gdzie władowniach "Niemna" znalazło się 3500 ton węgla i 150 ton drobnicy przeznaczonych dla Urugwaju. Po drodze "Niemen" zawinął do portu Funchal na Maderze celem uzupełnienia paliwa. W tym czasie przebywał tam na wypoczynku marszałek Józef Piłsudski. Podniesiono na statku z tej okazji galę banderową, a kapitan Leon Rusiecki odwiedził marszałka. Po opuszczeniu Madery "Niemen" przez 30 dni płynął przez Atlantyk, w tym też czasie 24. II. 1931 r. odbyła się na statku uroczystość chrztu równikowego. Po dopłynięciu do Ameryki Południowej, a w tym czasie nie często przypływały tam polskie statki, "Niemen" zawinął najpierw do urugwajskiego portu Colon na rzece La Plata, potem był w Buenos Aires, skąd udał się do patagońskiego portu Necochea, aby załadować pszenicę przyznaną dla Antwerpii. W drodze powrotnej w celu uzupełnienia zawinął jeszcze do Rio de Janeiro. Zakończył ten rejs dopiero w lipcu tamtego roku w Gdańsku. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na postać kapitana Leona Rusieckiego. Dowodził "Niemnem" od 1929 r., miał wówczas 31 lat i był jednym z najmłodszych polskich kapitanów. Należał do pierwszego rocznika absolwentów powstałej w 1920 r. Państwowej Szkoły Morskiej w Tczewie. Był zatem, jak pisał o nim Jerzy Miciński - historyk polskiej floty handlowej - ?nawigatorem własnego chowu?. W tym czasie bowiem większość polskich kapitanów i oficerów swoją pracę na morzu zaczynało jeszcze pod banderami: rosyjską, niemiecką, a nawet austro - węgierską.

W lutym 1932 r. "Niemen" pod dowództwem kpt. ż. w. Leona Rusieckiego udał się bez ładunku do egipskiego portu Aleksandrii. Tam zaczarterowany przez Marynarkę Wojenną pełnił przez prawie 3 miesiące rolę radiostacji. Związane to było z pobytem marszałka Józefa Piłsudskiego na wypoczynku w Heluanie. "Niemen" był zatem łącznikiem marszałka z rządem w kraju.

Nie było jednak sądzone dla "Niemna" długo pływać pod polską banderą. 1. X. 1932 r. płynąc z węglem z Anglii do szwedzkiego portu Gavle podczas sztormu i słabej widoczności o godz. 3.07 na wodach Kattegatu w odległości 11 mil morskich od latarniowca Skagen Rev, został uderzony w lewą burtę przez fiński żaglowiec "Lawhil". Uderzenie było tak mocne, że "Niemen" zatonął w ciągu 8 minut. "Ówżaglowiec pojawiając się jak widmo - okręt po uszkodzeniu polskiego statku zniknął we mgle nie interesując się losem jego załogi. Sam też odniósł poważne uszkodzenie i musiał zawinąć do pobliskiego portu jakim był szwedzki Goteborg. W nim także znaleźli się wszyscy marynarze z "Niemna" wraz ze swym kapitanem L. Rusieckim. Szczęśliwie ocaleni w szalupie, podjęci zostali przez szwedzki statek pasażerski "Kronprinsessan Margareta", który odstawił ich na redę Goteborga, skąd zabrał ich na ląd holownik. Tam zobaczyli sprawcę swego nieszczęścia.
23. VIII. 1933 r. wybawca marynarzy z "Niemna", motorowiec "Kronprinsessan Margareta" zawinął do Gdyni. Tam odbyło się uroczyste wręczenie jego załodze tablicy upamiętniającej uratowanie załogi "Niemna". Ufundowana ona została przez Ligę Morską i Kolonialną oraz Związek Armatorów Polskich. Oprócz tego kapitan tego statku otrzymał złoty zegarek, a drugi oficer, który stojąc wówczas na wachcie, pierwszy zauważył rozbitków - lornetkę.

Inaczej potoczyły się losy ORP "Wilia". Należał on do Marynarki Wojennej i był transportowcem przeznaczonym do przewozu broni i sprzętu z Francji do Polski. Tam też został zakupiony, a podniesienie bandery na nim nastąpiło w Hawrze 8. VIII. 1925 r. Jego kapitanem był kmdr por. M. Burchardt. Obok swego podstawowego zadania "Wilia" przeznaczona była też dla praktyk podchorążych Wydziału Mechanicznego Szkoły Podchorążych Marynarki Wojennej w Toruniu /od 1938 r. w Bydgoszczy/. Wielkim wydarzeniem dla okrętu i jego załogi było przywiezienie z Cherbourga do Gdyni prochów Juliusza Słowackiego. W Gdyni powitano je 21. VI. 1927 r., skąd dalej statkiem rzecznym popłynęły Wisłą do Warszawy i po tamtejszych uroczystościach koleją do Krakowa.

Na początku drugiej wojny światowej okręt ten przebywał w portach francuskich. Po upadku Francji okręt "Wilia" przypłynął z uchodźcami polskimi w lipcu 1940 r. do Wielkiej Brytanii. Wydzierżawiony na okres wojnyŻegludze Polskiej jako statek towarowy zmienił nazwę na "Modlin". Brał udział w konwojach atlantyckich. Podczas inwazji na Normandię wraz z grupą 58 innych starych statków został umyślnie osadzony na dnie koło Arromanches 8. VI. 1944 r. jako element falochronu sztucznego portu inwazyjnego. Wydobyty w 1958 r. został przekazany na złom.

Los "Niemna" i "Wilii" był podobny do losu innych statków na świecie. Jeśli nie zatonęły będąc w służbie czyjejś bandery, to po odsłużeniu swoich lat przeznaczane były na złom, jak się mówiło w gwarze marynarskiej - "przeznaczone na żyletki". Tylko nieliczne statki los potraktował łaskawiej, i to przeważnie te zasłużone podczas wojny czy też w długoletniej służbie. W Polsce zaszczytu tego dostąpiły stając się statkami - muzeami: ORP "Błyskawica" /wcześniej ORP "Burza"/, "Dar Pomorza", żaglowiec Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni i parowiec towarowy "Sołdek" PaństwowejŻeglugi Morskiej w Szczecinie. Dwa wymienione wyżej można oglądać w Gdyni, trzeci zaś w Gdańsku..

NG 49 (434)