Liliana Narkowicz

(korespondencja własna z Francji)

Francuz z pochodzenia, Polak z wyboru: Mikołaj Chopin - ojciec Fryderyka Chopina

Historia lubi wydobywać naświatło dzienne postacie wielkie i wspaniałe, nierzadko obdarzone talentem. Jakże często w zapomnieniu pozostają Ci, dzięki którym te postacie się kształtowały, a których ogrom zasług, zaledwie dostępny, jest rzadko doceniany i opisywany.

Geniusz muzyczny Fryderyk Chopin, choć tak bardzo był znany ze swojej tęsknoty za krajem, w Paryżu znalazł wszystko, czego mógł potrzebować jako artysta i jako człowiek: zetknął się z wybitnymi ludźmi, miał dostęp do sztuki, możliwość wykorzystania swego talentu i zdobycia sławy, pokaźne dochody z udzielania lekcji gry na fortepianie dla zamożnych uczniów, więc i podstawę do wygodnej egzystencji. Na brak przyjaciół nigdy nie narzekał. Najsławniejsi artyści uwielbiali go jako muzyka i szanowali w nim serdecznego, miłego w obejściu człowieka. Do grona najbliższych między innymi należeli: Berlioz, Liszt, Bellini, Mickiewicz, Delacroix, Hendelssohn, Heine itd. Jednak wszyscy oni, jak i Chopin, mieszkali w Paryżu, widzieli się jeżeli nie codziennie, to dość często i oddychali tą samą atmosferą.

Tymczasem tysiące kilometrów dzieliło Paryż od... Warszawy. Warszawy, z którą wiązały się wspomnienia dzieciństwa i młodości. Warszawy, z której wyjechał na sukcesywny podbój Europy, i w której pozostawił swoje pierwsze młodzieńcze uczucie - Konstancję Gładkowską, śliczną młodąśpiewaczkę, z którą zdążyli zamienić swoje pierścionki. Na pożegnanie wpisała mu wiersz ze słowami:

"Pamiętaj niezapomniany,
Że w Polsce kochają Ciebie".

W Polsce pamiętali i zawsze czekali na Fryderyka rodzice: Justyna i Mikołaj Chopinowie oraz siostry - Ludwika i Izabella (Emilia zmarła na gruźlicę zanim Fryderyk opuścił kraj).

"W Polsce kochają Ciebie" - zapewne te słowa dolatywały nieraz do kompozytora nie tylko jako echo wspomnień chwil spędzonych z Konstancją. Mimo odległości dzielącej Warszawę od Paryża kursowały stąd listy pisane przez ojca do syna. Ciekawe,że Mikołaj Chopin pisał je zawsze po francusku. Fryderyk po polsku (geniusz muzyczny miał zawsze kłopoty z francuskim, z czym się nie kryje w swojej korespondencji z przyjaciółmi).

Mikołaj Chopin, człowiek mądry i rozważny, wiele nauczony przez doświadczenie wiedział,że Fryderyk miał miękkie serce i chciał uchronić go przed przykrościami, jakie mogą wyniknąć z zaślepienia.

Lata 1835 - 1837 pozwoliły kompozytorowi mieć nadzieję na szczęście osobiste z Marią Wodzińską. Wodzińscy i Chopinowie znali się wcześniej, gdyż ich synowie mieszkali u rodziców przyszłego kompozytora "na stancji".

Kiedy sława kompozytora zastała Wodzińskich przebywających dla dalszego kształcenia dzieci w Genewie i dowiedzieli się o tym, że Fryderyk mieszka na stałe w Paryżu, postanowili to wykorzystać. Antoni Wodziński (brat Marii) spędzał rodzicom sen z powiek ze względu na różne perypetie życiowe. Lubił poezję i muzykę, ale też wojny, kobiety i życie ponad stan. A kiedy przebywał w Paryżu, Chopin był dla niego "dojną krową", a rodzina Wodzińskich prosiła o pożyczenie pieniędzy na "wieczne nieoddanie". Zajętego myślami o Marii Fryderykowi nie przeszkadzało nawet to,że Antoni był winien Mikołajowi Chopinowi pokaźną sumkę.

Zatroskany ojciec delikatnie pisze do syna: "Wspominasz o Antonim; oby pobyt w Paryżu nie był dla niego szkodliwy! Obawiam się, że nie będzie umiał ograniczyć swoich wydatków, ale nie dawaj mu do zrozumienia, iż mógłbyś mu coś pożyczyć, nie byłoby to bowiem dowodem przyjaźni; winien on myśleć o życiu oszczędnym, najobfitszeźródła się wyczerpują".

Ojciec, wierny i kochający przyjaciel, obiektywny doradca niczego synowi nie sugeruje i nie narzeka. Z dyskrecją i taktem odpowiada na list syna, w którym Fryderyk dzieli się swoim "zaproszeniem do szczęścia": "Jak widzę z Twoich listów, pobyt w Dreźnie był ci miły, ponieważ obiecujesz sobie wybrać się tam na rok przyszły, lecz trzeba by to zrobić w ten sposób,żeby ta podróż nie pochłonęła owoców twej pracy, z trudem zebranych podczas zimy".

Tak jak w swoim czasie zadbał o odpowiednie wykształcenie syna, teraz śledził jego karierę i czuwał z daleka. On, zwykły, choć i ambitny chłop, mimo że zrobił karierę, to przebywając w pałacu Skarbków zapewne nieraz odczuł różnicę między tymi z wyższej sfery a plebejuszami. Teraz był profesorem, jednak dla arystokracji zawsze pozostawał tylko "grajkiem?. Rozumiał, że małe są widoki na małżeństwo między jego synem a Wodzińską, córką zamożnego ziemianina. Jakiż ojciec nie chce jednak widzieć swojego syna szczęśliwym" Kiedy w Warszawie rozeszła się pogłoska o miłości Fryderyka Chopina, a Wincenty Wodziński (ojciec Marii) odwiedził rodziców kompozytora, Ojciec przestrzegał syna: "Z gorliwości, z jaką pytał o nowiny od ciebie, wywnioskowaliśmy później,że i on wiedział o pogłoskach , co tu krążyły. Pod pretekstem oczekiwania na pocztę, aby zobaczyć czy będziesz pisał o Antosiu - zwlókł dwa dni ze swoim odjazdem".

Fryderyka Chopina od dzieciństwa nękała nieuleczalna w dobie romantyzmu choroba - suchoty płuc. Ojciec nie nazywa go w listach ani suchotnikiem, ani gruźlikiem, cierpi jedynie z powodu,że dziecko jest "delikatne".

Mikołaj Chopin przeżywał, że syn "podróżuje niewygodnie" spędzając kilka nocy z kolei w drodze. Prosi o noszenie cieplejszych bucików i wełnianych pończoch, o niekładzenie się spać zbyt późno, o chuchanie na swoje zdrowie. Widmo tej strasznej choroby, z powodu której w 1827 r. stracił czternastoletnią córeczkę, wciąż go prześladowało. Zapewne wyczuł,że o nią również rozbiją się najdroższe nadzieje i szczęście Fryderyka, a więc i jego. W jednym z listów do przyjaciela o drezdeńskich planach syna w sprawie Marii Wodzińskiej Mikołaj Chopin pisze: "... robimy plany na przyszłe lato; to zawsze przyjemne marzenie, nawet jeśli się nie da urzeczywistnić".

Tak jak Słowacki jako tułacz miał to jedno jedyne pamiętne spotkanie (słoneczną plamę w samotnym istnieniu) ze swoją matką we Wrocławiu, tak Fryderyk spotkał się latem 1835 roku z rodzicami w Karlsbadzie. Szczęście z radości, jaką czuł przy boku rodziców wyraził w swoim czasie w Walcu As - dur op. 34 nr 1. "Ciż sami rodzice, zawsze ciż sami... - pisał Fryderyk: - Jestem au comble de mon bonheur (znajduję się u szczytu szczęścia - przyp. autorki). Też same zwyczaje, też same ruchy, w których urosłem, taż sama ręka, której a tak dawno nie całowałem (...)".

To spotkanie kompozytor zawdzięcza swemu tatusiowi, który od kilku lat w swoich listach do syna czyni na ten temat aluzje. A potem pokonuje nie lada trudność, by otrzymać paszport... Po miesiącu widzenia się Mikołaj swą przyciężką polszczyzną skomentuje,że do Warszawy odjeżdżali "łzy rozłączenia susząc nadzieją".

... Mikołaj (Nicolas) Chopin urodził się 15 kwietnia 1771 roku w lotaryńskiej wsi Marainville (Francja). Był synem wiejskiego kołodzieja i syndyka gminy Franciszka Chopina oraz jegożony Małgorzaty z domu Delfin. Ojciec umieścił rozgarniętego nastolatka w miejscowym zamku, będącym własnością magnata Michała J. Paca. Tu nie tylko pomagał w rachunkowości i administracji, ale i miał możność dokształcać się. Małżonka polskiego rządcy i intendenta zamku Adama J. Weydlicha wypożyczała Mikołajowi ze swojej biblioteki książki, dbała, by nauczył się gry na skrzypcach i flecie i była powierniczką w wielu sprawach. Trudno powiedzieć, czy ta protekcja miała bezpośredni wpływ na decyzję, którą w 1787 r. podjął młody chłopak - przyjazd do Polski.

W rodzinie czuł się wyobcowany (jego późniejsze listy pisane z Polski do rodziny zostały bez odpowiedzi). Traktowano go jako "innego", "obcego", "panicza". Przyszłość i tak dostatecznie biednej rodziny była niepewna w związku z zagrożeniem Francji, jakie niosła rewolucja. Czy w domu zresztą chciano by go z powrotem po tym, jak stracił dach nad głową i mieszkanie, bo hr Pac niełożył już na utrzymanie zamku.

Weydlichowie - w towarzystwie których przybył do Warszawy, na początku poniekąd zastąpili mu krewnych. Tu urządzili go w charakterze księgowego w prywatnej wytwórni tabaki, którą kierował Jan Dekert - przyjaciel Adama Weydlicha i w domu którego Mikołaj zamieszkał. Dobrze opłacana praca pozwoliła mu stanąć na nogi finansowo. Biegle znał francuski i niemiecki, teraz uczy się polskiego, minimalną znajomość którego wyniósł dzięki Weydlichom jeszcze z Lotaryngii. Dużo czyta. Dokształca się na własną rękę. Ale też i poznaje realia polskiej rzeczywistości, w której się znalazł i zapewne po zrozumieniu,że powrotnej drogi już nie ma, bo wyrzekła się go nawet najbliższa rodzina, i którą powoli zaczął przyjmować jako swoją.

O stopniowej asymilacji Mikołaja Chopina można już mówić od chwili kiedy pomagał J. Dekertowi (później prezydentowi Warszawy), jako deputowanemu z ramienia mieszczan w czasie Sejmu Czteroletniego.

Przez blisko trzy lata w okolicach Kalisza uczy i wychowuje dzieci początkowo na pensjach, później w zamożnych domach ziemiańskich. Zna języki, dokształcił się w takich naukach jak historia czy geografia, ma nie tylko rozeznanie w dziedzinie muzyki, ale może się popisać grą na flecie, skrzypcach,świetnie tańczy i celuje w kaligrafii francuskiej. A były to czasy, kiedy arystokracja i pnące się ze wszystkich sił ku niej ziemiaństwo nie tylko francuszczyzną pluły, ale pisały listy, bileciki, robiły notatki i wpisywały wiersze do sztambuchów.

Był znany ze swoich antymilitarnych poglądów, lecz lata 1793 - 1795 spędzi w jednej z formacji Kilińskiego, gdzie pozostanie (w stopniu setnika) aż do jej rozwiązania. W tym czasie był zdecydowany na stały wyjazd do rodziny do Lotaryngii. Los pokierował jednak inaczej i przez siedem kolejnych lat będzie nauczał dzieci rodzinyŁączyńskich w ich wspaniałym majątku w Kiernozi. Jedna z latorośli - Maria po latach zasłynie jako pani Walewska. Choć zostały napisane o niej książki, to "wielką karierę" zdobyła urodą, wdziękiem i sprytem. Nie zawsze zgodnie z wysoką etyką społeczno - obyczajową. Była "wielką miłośnicą", jedną z najsłynniejszych kochanek Napoleona, którego serce podbiła nie tylko uderzającą pięknością i sztuczkami kobiecymi, ale też "znajomością języka, historii i geografii Francji, a także wykształceniem muzycznym".

Przełomowe znaczenie miało dla Mikołaja Chopina poznanie krewnych Łączyńskich - hr. Skarbków. Dom Ludwiki hr. Skarbkowej, gdzie spędził siedem pięknych lat swojegożycia i gdzie mieszkał do lipca 1810 r. zawsze kojarzył mu się z idyllą rodzinną i błogimi dniami. Trafił tu jako guwerner. Uczył Fryderyka Skarbka (przyszłego pracownika ministerialnego i radcy prawnego m. Warszawy), który zostawił potomnym swój sąd o ambitnym, inteligentnym i mądrym nauczycielu, który koncentrował się "bardziej na ogólnym rozwinięciu władz umysłowych".

W Żelazowej Woli, w której w lutym 1810 r. przyszedł na świat Fryderyk, Mikołaj Chopin poznał ubogą szlachciankę, daleką krewną hr. Skarbków Justynę Krzyżanowską. Skromna, miła i uczuciowa przyszła małżonka Mikołaja była wzorowążoną i matką czwórki dzieci: Ludwiki (1807), Fryderyka Franciszka (1810), Izabelli (1811) oraz Emilii (1813). Związek małżeński zawarli 2 czerwca 1806 r.

Mikołaj Chopin, który jeszcze u pani Łączyńskiej pomagał "w rachunkach" i w domu Skarbków pod tym względem miał wielkie zaufanie. ZresztąŻelazowa Wola - to spełnienie swoistego awansu - od urzędnika i nauczyciela domowego poprzez stopień kolaboratora aż do profesora.

W Warszawie, gdzie mógł odpowiednio zadbać o wykształcenie muzyczne syna (a już we wczesnym dzieciństwie przejawiły się zdolności małego Frycka i ojciec zrozumiał, że jego siostry nigdy nie osiągną poziomu brata). Środowisko arystokratyczne, z którym tu częściej mieli kontakty zawsze jednak wyraźnie dawało odczuć, że Frycek, choć i geniusz, będzie dla nich tylko "fortepianistą", którego można "zapraszać do swego stołu", ale nigdy do koligacji. Bo kim był jego ojciec" Zwykłym nauczycielem, wycierającym w młodości obce kąty, "un roturier niewiadomego pochodzenia".

Ojciec Fryderyka - ambitny człowiek. Chce stanąć na własnych nogach i chce wesprzeć pasję syna. Tym bardziej,że ze względu na słabe zdrowie potrzebuje opieki: "Trzeba go chronić" - rozumuje Mikołaj.

W październiku 1810 r. zostaje w, cieszącym się wówczas dobrą renomą, Liceum Warszawskim kolaboratorem, a w czerwcu 1814 r. - profesorem etatowym języka francuskiego. Żona jego, Justyna Chopinowa wpadła na pomysł otwarcia pensjonatu dla dzieci - uczniów Liceum - zamożniejszych rodzin szlacheckich. "Na kwaterze" u Chopinów mieszkali między innymi synowie Wodzińskich (bracia Marii), stąd "stosunki dawnej przyjaźni",łączącej te dwie rodziny.

Rok 1833 przyniósł likwidację Liceum, co wiązało się z wypadkami 1831 roku i reorganizacją szkolnictwa.

Mikołaj Chopin nie został zwolniony, lecz "przeznaczony" do mającego powstać Instytutu Pedagogicznego, ale projekt ten tak i nie doczekał się realizacji. Na razie był zapraszany w charakterze egzaminatora kandydatów na nauczycieli jęz. francuskiego i eksperta w sprawie wyboru utworów pisanych i poetów francuskich, proponowanych do użytku w szkołach publicznych.

Warto też wspomnieć o tym,że mimo stałej posady profesora jęz. francuskiego w Liceum był też nim mianowany w Szkole Aplikacyjnej Wojskowej i w Szkole Elementarnej Artylerii i Inżynierów. Jako lektor od francuskiego był zapraszany do Akademii Duchownej (rz. - kat.) w Warszawie. Na emeryturę odszedł w 1837 r., ale jeszcze przez cztery lata zasiadał w Komitecie Egzaminacyjnym.

Stale pisał serdeczne, pełne troski o jego zdrowie, listy do syna, który przebywał we Francji, kraju skąd Mikołaj Chopin przecież pochodził. W korespondencji tego okresu nigdy nie wspominał o rodzinie żyjącej w Marainville. Listy do Fryderyka pisał po francusku, ale w duszy już dokonał swego wyboru. Z wyboru był Polakiem. Tak jak jego żona i dzieci, z których jedno - wrażliwy i chorowity, jak Mikołaj Chopin się wyrażał "delikatny Frycek" - za pośrednictwem muzyki potrafiło pokazaćświatu duszę polską.

Robert Schumann o jego słynnym synu Fryderyku nazywanym "marzącym wieszczem" powiedział,że spośród innych artystów wyodrębnia go "jego niezwykle zdecydowana cecha narodowości, a mianowicie - jego polskość".

Mikołaj Chopin - ojciec słynnego kompozytora - zmarł 3 maja 1844 r, jako (wg słów biografa G. Ladaique"a) "inny, niż wszyscy pozostali".

Paryż - Wilno

Na zdjęciach: rodzice Chopina, dom (plac Vendome 12 w Paryżu), w którym zmarł kompozytor.

NG 51 (436)