Ryszard Mackiewicz
Warszawa

Pielgrzymka do utraconej Ojczyzny

"Nasza Gazeta" wielokrotnie już pisała o historii Polaków na Litwie Kowieńskiej w okresie międzywojennym. Było ich przed wojną oficjalnie ponad 200 tys, a faktycznie może i więcej. Dzisiaj choć statystyki ich nie wykazują, jednak istnieją i choć nieliczni i w rozproszeniu działają i to coraz skuteczniej.

Potomkowie dawnych działaczy polskich świetlic Oddziałów "Oświaty" i "Pochodni" pomimo ponad 50 - letnich rządów sowieckich nie zapomnieli polskiej mowy i tradycji. Na Dolnym Śląsku, a właściwie na terenie całej Polski, żyje również wielu potomków Kowieńsko - Datnowsko - Poniewieskich Polaków. Jednym z nich jest ks. Krzysztof Bojko wnuk Kowieńskiego Redaktora "Chaty Rodzinnej". Harcmistrz - duszpasterz harcerski Legnickiej Diecezji. Od kilku lat zaczęliśmy wspólnie odgrzebywać historię Naszych Przodków na Litwie i nawiązywać kontakty z Polakami nadal tam mieszkającymi. Ukoronowaniem tego była wyprawa Instruktorek i Instruktorów Harcerskich z Dolnego Śląska na Litwę w dniach 10 - 14. 11. 1999 r.

Była ona możliwa dzięki wcześniej nawiązanym kontaktom z działaczami ZPL - u w Kownie i Datnowie oraz strukturami harcerskimi w Wilnie. Kierownikiem wyprawy był druh Mariusz Purgał z Wilkocina z towarzyszeniem Druha Instruktora Norberta Sztyki z Głogowa i Komendanta Hufca Druha Pawła Szchindlera z Wrocławia. Inicjatorem wyprawy i jej kapelanem był Druh wspomniany już wyżej ks. dr. Krzysztof Bojko. Większość uczestników tej 35 - osobowej grupy harcerzy udającej się na Litwę ma korzenie rodzinne wywodzące się z Wileńszczyzny, Litwy Kowieńskiej lub jeszcze dalszych Kresów dawnej RP. Wyprawa ta miała na celu poznanie i przybliżenie dziejów Polaków na tych terenach poprzez spotkania z polskimi środowiskami na Litwie i Wileńszczyźnie. W programie wyprawy zaplanowane zostały treści religijne, gdyż wszyscy jej członkowie są aktywnymi działaczami ZHR i wychowawcami młodzieży w duchu religijnym i patriotycznym. Długa i męcząca podróż z Legnicy przez Wrocław i Warszawę rano 10. 11. zakończyła się w Kownie. P. P. Genowefa Chomańska i Regina Gauczowa w skromnym lokalu Kowieńskiego ZPL - u wraz z gronem miejscowych Polaków już od rana wypatrywały naszego przyjazdu. Po bardzo serdecznym powitaniu przy przygotowanym przez gospodarzy poczęstunku śpiewaliśmy wspólnie pieśni harcerskie i patriotyczne. Na obiad zostaliśmy zaproszeni do Kauno Veršvř Vidurinë Mokykla, z którą Kowieńczycy współpracują od lat. W jej lokalu ćwiczy między innymi Kowieński Zespół "Kotwica". Po obiedzie spotkaliśmy się w sali teatralnej szkoły z jej dyrektorem Wygantasem Gudenasem i grupą bardzo sympatycznych litewskich Skautek. Mimo bariery językowej po prawie godzinnej udanej wspólnej zabawie, wymianie adresów i planów współpracy na przyszłość musieliśmy ruszać dalej. W Datnowie oczekiwała nas Pani Prezes Oddziału ZPL "Lauda" Irena Duchowska i grono miejscowych Polaków. Znany nam już z poprzednich wizyt Datnowski proboszcz Ojciec Stanisław umożliwił naszemu Kapelanowi odprawienie Mszy św. dla harcerzy i zgromadzonych miejscowych Polaków. Dzięki życzliwości Ojca Stanisława nocleg przygotowano nam w klasztornych celach.

Dnia następnego po serdecznym pożegnaniu ruszyliśmy w kierunku Wilna odwiedzając po drodze w Urniażach legendarną miejscową poetkę "Ciocię" Gienię Adamkiewiczową, która oprowadziła nas po miejscowym cmentarzu i powitała jak to w Jej zwyczaju wierszem "Dzisiaj wielka radość między nami przyjechał ks. Bojko z miłymi harcerzami, tak przyjemnie spotkać młodych z Polski Rodaków, którzy odwiedzili tu od wieków żyjących miejscowych Polaków".

11 listopada nasi harcerze ze swoim Sztandarem wraz z Wileńskimi Druhami i Kombatantami z AK stanęli na Warcie Honorowej przy historycznej płycie. Po złożeniu kwiatów i zakończeniu uroczystości zwiedzaliśmy słynny na cały świat cmentarz. Historyczna Rossa pomimo swoich wspaniałości robi, niestety, przygnębiające wrażenie. W wielu miejscach widać, niestety, zbrodniczą rękę celowo dewastującą historyczne mogiły. Ogromnym dysonansem są wbite między stare grobowce współczesne nagrobki z napisami w języku litewskim. Kuriozalnym tego przykładem jest biała marmurowa głowa Kaczora Donalda (jak ją nazwali uczestnicy) świecąca z daleka na jednym z pagórków.

Wyraźna jest również działalność "zbieraczy" metali kolorowych i złomu. Wspaniałe położenie cmentarza i koloryt ostatnich dni jesieni złagodziły trochę te ponure refleksje. Wieczorem uczestniczyliśmy w oficjalnej Mszy św. w kościele Św. Ducha, a w dniu następnym ks. Krzysztof Bojko odprawił podobną niemniej uroczystą Mszę św. w Kaplicy Ostrobramskiej.

Harcerze wileńscy dla swoich gości zwiedzanie zabytków rodzinnego miasta przygotowali w formie biegu harcerskiego. Jednym z jego punktów było zapoznanie się z pracą Redakcji polskich czasopism wychodzących w Wilnie. Jedną z nich była Redakcja '"Naszej Gazety", której pracownicy z wielką życzliwością zademonstrowali nam swoją pracę, w tym ostatnie osiągnięcie - podłączenie do internetu. Zostaliśmy przy okazji zaproszeni do uczestnictwa w uroczystościach 10 - lecia "Naszej Gazety", z którego skorzystaliśmy w dniu następnym. Spotykając przy okazji ponownie znajomych z Kowna, Datnowa i Poniewieża. W czasie pobytu w Wilnie korzystaliśmy z gościny w polskiej szkole im. Jana Pawła. Jeszcze przed wyjazdem z Polski obiecaliśmy Pani Helenie Pasierbskiej - Prezesowi Stowarzyszenia "Rodzina Ponarska", że odwiedzimy miejsce zagłady tysięcy naszych Rodaków w Ponarach i odprawimy tam Mszę św. Zamierzenie to zrealizowaliśmy w sobotnie popołudnie. Ks. Krzysztof podczas Mszy odprawianej za wszystkich tu zamordowanych wspomniał między innymi harcerzy z Litwy Kowieńskiej w tym Druha Zbigniewa Skłodowskiego.

Opuszczając Ponary dzieliliśmy się refleksją, że miejsce tak masowej zbrodni nie ma do dzisiaj właściwego upamiętnienia. Fatalny dojazd i brak oznaczeń powoduje, że coraz mniej ludzi je odwiedza, a projekt wybudowania tu polskiej kaplicy coraz bardziej się oddala.

Humorystycznie dla nas wyglądały reklamy ekspozycji Grunwaldu Matejki z wyciętym fragmentem eksponującym Księcia Witolda, nie mówiąc już o jego nowym pomniku w Kownie. Na monumencie tym Kniaź wspiera się na karkach zgnębionych rycerzy, w tym polskiego z połamanym mieczem i przetrąconym orłem na tarczy.

Dla turystów z Polski to dosyć dowolna interpretacja naszej wspólnej historii. Mimo to z żalem opuszczaliśmy Litwę, na której doznaliśmy tyle serdeczności nie tylko od zamieszkujących ją Polaków, ale i Litwinów - choćby Ojca Stanisława czy dyrektora Kowieńskiej szkoły. Dolnośląscy Instruktorzy i Instruktorki zapewniali, że swoje doświadczenia i wrażenia przekażą swoim podopiecznym. Należy mniemać, że doznali wielu pozytywnych i wzruszających wrażeń, czego dowodem może być długie i serdeczne pożegnanie z wileńskimi harcerzami na ulicy w dniu wyjazdu.

Na zdjęciach: u "Cioci" Eugenii Adamkiewicz w Urniażach; w siedzibie Kowieńskiego ZPL - u dolnośląscy harcerze i kowieńscy Polacy.

Fot. Andrzej Kucharski

NG 52 (437)