Beata Garnyte

Sylwester w Wilnie

Wilno ma już za sobą jedno z najbardziej oczekiwanych świąt roku - Sylwestra. Tego dnia ludzkość wkroczyła nie tylko w nowy rok, lecz również w nową epokę. To tak doniosłe wydarzenie, w przekonaniu wielu mieszkańców Wilna, stało się okazją ku temu, by nowy, 2000 rok, powitać tak, by na długo pozostał w pamięci.

Do świąt zaczęto się szykować na długo przed nimi. Z początku świąteczna iluminacja upiększyła miasto, następnie na placu przed Ratuszem i w innych nie mniej ważnych punktach Wilna pojawiły się wspaniałe choinki. 24 grudnia zaś zapłonęła iluminacja na największej choince Litwy (a i nie tylko) - wieży telewizyjnej. Mieszkańcy stolicy i goście to niezwykłe widowisko mogli obserwować aż do Trzech Króli. Projekt ten sponsorów prywatnych kosztował pół miliona litów. W wyniku zaś wieża telewizyjna aż do restauracji, która się mieści 168 m nad ziemią, została opasana 32 sznurami lampek, których łączna długość wyniosła 5440 m. Górną część wieży oświetlały trzy rzutniki o ogromnej mocy. Tym niezwykłym widowiskiem mieszkańcy Wilna mogli się cieszyć od zmroku do świtu.

Wróćmy jednak do samego Sylwestra. Wielu mieszkańców Wilna nowy 2000 rok przywitało na ulicach miasta - tradycyjnie przed Ratuszem, albo też przy Pałacu Koncertów i Sportu. Z tarasu tego ostatniego Prezydent Litwy, Valdas Adamkus, promieniem laserowym zapalił na Górze Giedymina pierwsze ognisko na Drodze Tysiąclecia. Jeszcze około 150 ognisk zapłonęło tam, gdzie mieszkańcy Litwy od lat gromadzą się, by witać Nowy Rok.

Tej niezwykłej nocy bawiono się niemal we wszystkich wileńskich kawiarniach i barach i, oczywiście, w domach. Noc sylwestrowa poważnie nadszarpnęła budżet domowy wielu wilnian. Dla przykładu należy podać chociażby fakt, iż bilet wstępu na bal noworoczny w Wileńskim Pałacu Koncertów i Sportu kosztował 400-500 Lt od osoby. Chętnych jednak na tę zabawę nie zabrakło i w pałacu 2000 rok powitało 730 osób. Jeden z uczestników zabawy na pytanie, dlaczego zdecydował się na tak drogą rozrywkę, stwierdził z przekonaniem, że taka noc zdarza się tylko raz na tysiąc lat, należy więc ją przeżyć w sposób wyjątkowy i niepowtarzalny.

O północy zaś, tradycyjnie już, mieszkańcy Wilna mogli obserwować wspaniałą rewię fajerwerków. Całe miasto tej nocy tonęło w dymach petard, chociaż, zdaniem mieszkańców, w tym roku strzelano znacznie mniej niż w latach ubiegłych.

W całym mieście panował radosny nastrój, który nie został na szczęście zakłócony problemem tysiąclecia, czyli zepsutymi komputerami. Mogli się o tym od razu przekonać ci, którzy Sylwestra świętowali w domach - komputery działały bez zarzutu, w naszych mieszkaniach był prąd i gaz, a łączność telefoniczna sprawiała takie same kłopoty, jak w latach ubiegłych. O północy do krewnych i znajomych dodzwonić się i złożyć życzenia było rzeczą, jeżeli nie niemożliwą, to bardzo trudną, gdyż linie telefoniczne były przeciążone. Jednak już pół godziny po północy sytuacja wróciła do normy.

Mieszkańcom Wilna pozostał tylko jeden problem - powrót do domu po nocnej zabawie. Ci. którzy byli na tyle nieopatrzni i zawczasu nie zamówili taksówki, musieli wracać pieszo. Jednak nawet ta niedogodność nie zepsuła nastroju balowiczom - do domów wracano gwarno i wesoło.

NG 3 (439)