Ryszard Maciejkianiec

Burza w szklance wody

Ostatnio politycy aż czterech krajów - Litwy, Polski, Rosji i Białorusi wyrazili zaciekawienie "Kalendarzem Litwina 2000", którego autorem i wydawcą jest Danutë Balsytë. Szczególną uwagę zwróciła na siebie opublikowana w kalendarzu mapa, gdzie obwód królewiecki, polska suwalszczyzna i białoruska grodzieńszczyzna dużą czcionką są zaznaczone jako "tymczasowo okupowane litewskie ziemie etniczne".

Zainteresowanie polityków sąsiednich krajów spowodowało, że nasze władze zaczęły się odżegnywać, iż nie mają z tym nic wspólnego, że poglądów autorki nie podzielają, że napadać na wymienione kraje nie będą, i że nie czynią żadnych przygotowań, aby istniejące granice zmienić siłą. Premier A. Kubilius nawet zaproponował, aby tym kalendarzem i Balsytë zajęła się prokuratura.

Ale jak się okazało, premier A. Kubilius nie jest zupełnie szczery. To, że osobiście nie wspierał Balsytë - to chyba prawda. Ale jeżeli pomoc metodyczną czyli zaplecze ideowe ( znawcy tematu twierdzą również o przekazanych pieniądzach ) zapewnił kalendarzowi rządowy Departament Mniejszości Narodowych i Wychodźstwa, to nikt nie zechce uwierzyć, że rząd naszego kraju nie maczał w tym palców.

Zresztą już od kilku lat twierdzę, że jak na nasz stosunkowo niewielki kraj utrzymywanie z kieszeni podatnika aż dwóch organizacji - ''Vilnii" i powyższego Departamentu, których działalność wyraźnie się dubluje, jest wyrazem nadmiernej rozrzutności i nieposzanowania pieniądza publicznego.

Miejmy więc nadzieję,że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, a R. Motuzas i St. Vidtmann, którzy już przez wiele lat z komsomolskim zapałem mówią o nas, bez nas i za nas, nareszcie odejdą, umożliwiając tym samym zapoczątkowanie budowania normalnych partnerskich, ludzkich i europejskich stosunków na linii państwo - mniejszości narodowe

NG 4 (440)