Prof. dr hab. Wiesław Jan Wysocki

Gloria victis

[w 137 rocznicę Insurekcji Styczniowej]

Przed kilku dniami minęła 137 rocznica wybuchu (22 01 1863) Powstania Styczniowego. Mimo ogromu strat Insurekcja Kościuszkowska (1794 r.), Powstania Listopadowe (1830 - 31) i Styczniowe (1863 - 1864) przygotowały Naród Polski do odrodzenia Państwa Polskiego w roku 1918. Powstaniu najskuteczniej przewodził tradycyjnie wódz z Kresów - Romuald Traugutt. (przyp. red.)

Postępująca radykalizacja społecznych postaw elit Kraju Nadwiślańskiego, coraz bardziej zniecierpliwionych i nie rozumiejących legalistycznej i lojalistycznej polityki Aleksandra Wielopolskiego nastawionej na stopniowe osiąganie ustępstw ze strony Petersburga, wyakcentowała stosunkowo silny nurt niepodległościowy. W 1857 r. ten nurt wyraźnie się ożywił i zyskał wielu popleczników, których nie przekonywały długotrwałe, żmudne i bardzo ograniczone efekty polityki szefa rządu cywilnego w Warszawie. Nie odległa i mglista wizja autonomicznej państwowości w ramach Imperium Rosyjskiego, ale idea wolnej Rzeczypospolitej stała się wiodąca w latach 60. wśród elit polskich, które różniły się stopniem radykalizacji metod dla osiągnięcia celu. "Czerwoni" parli do walki powstańczej, przygotowywali konspiracyjne struktury i systematycznie prowadzili mobilizację militarną. Dla "białych" walka była ostatnim argumentem i łudzili się poparciem państw zachodnich, głównie Francji, stawiając na dyplomację i interwencję sił europejskich. Postawy i nastroje społeczne ujawniły się publicznie w manifestacjach patriotycznych w Warszawie i na prowincji, których ilość i liczebność sprawiły, iż okres ten nazywany jest "rewolucją moralną".

27 lutego 1861 r. od kul rosyjskich padło pięć ofiar, 8 kwietnia na Placu Zamkowym zmasakrowano demonstrantów, a ofiarami padło stu ludzi. Kolejny raz okazało się, że Kościół był sferą wolności narodowej dla Polaków, póki sprofanowanie świątyń przez rosyjskich okupantów nie doprowadziło do demonstracyjnego zamknięcia świątyń przez administratora warszawskiego, ks. Białobrzeskiego. Świątynie luterańskie, kalwińskie i synagogi zostały również zamknięte na znak solidarności narodowej. Rosyjska przemoc i wprowadzenie stanu wojennego (październik 1861 r.) stanowiły argumenty na rzecz racji "czerwonych'". Od czerwca 1862 r. działał już Centralny Komitet Narodowy, który przygotowywał insurekcję w formie powszechnej wojny partyzanckiej. Podjęto próby zamachów na Wielopolskiego, namiestnika Aleksandra Ludersa i w. ks. Konstantego.

Przygotowania powstańcze cechowała zbyt wielka improwizacja, nader mało uwagi poświęcono samej koncepcji walki zbrojnej, ledwo zarysowano jedynie wstępne działania bojowe początkowego okresu. Emocje polityczne przesłoniły solidne przygotowania militarne.

Powstańczym taktykiem był gen. Ludwik Mierosławski, przebywający we Francji, którego kolejny plan improwizowanej akcji w momencie branki do wojska carskiego był realizowany w nocy z 22 na 23 stycznia 1863 r. Z planami Mierosławskiego konkurowała idea Jarosława Dąbrowskiego, który dążył przede wszystkim do zapewnienia poparcia dla akcji powstańczej ze strony oficerów - Rosjan. Duch rewolucyjny, jaki przenikał część kadry oficerskiej, tylko bardzo nielicznych popchnął do ... zdrady swego władcy i swego państwa.

Z chwilą ogłoszenia poboru inicjatywa przeszła na stronę rosyjską, a przywódcy insurekcji zmuszeni byli do improwizowania w wymuszonych sytuacją i w mało sprzyjających warunkach. Ochotniczy zaciąg słabo uzbrojonych i mało wyćwiczonych powstańców nie pozwolił osiągnąć planowanych celów i nie mógł przynieść większych sukcesów. Nie udało się Zygmuntowi Padlewskiemu przy pomocy młodzieży, zagrożonej branką i skupionej w lasach kampinoskich i zegrzyńskich, zająć Płocka i tymczasowo osadzić tam Rządu Narodowego. Nie powiodły się i inne operacje militarne insurgentów styczniowych.

W pierwszą styczniową noc powstania zaatakowanych zostało przez mniej niż 7 tys. ochotników (z 25 tys. zaprzysiężonych wówczas bojowników) 29 garnizonów rosyjskich, ale efekty były bardzo skromne. Wprawdzie powstańcy nie ponieśli większych strat, ale też nie zdołali ich zadać wrogowi i nie osiągnęli zamierzonych celów. Dzięki początkowej bierności sił carskich partie insurgentów nie zostały od razu zniszczone i zapoczątkowały najdłużej trwające powstanie narodowe w naszych dziejach.

Powiodła się natomiast polityczna mobilizacja sił narodowych i zorganizowanie cywilnych struktur władzy konspiracyjnej. Ale tym bardziej brakowało sztabu wojskowego, kierującego centralnie działaniami zbrojnymi poszczególnych oddziałów partyzanckich. Zaniedbano wywiad i rozpoznanie sił przeciwnika. W momencie zrywu militarnego siły zbrojne zostały podporządkowane władzy cywilnej - naczelnikom województw, nie mającym na ogół doświadczenia wojskowego w zakresie strategii, żadnego zaś w wojnie partyzanckiej. Ich atutami były przede wszystkim: ofiarność, zapał patriotyczny i ogromne zaangażowanie. Dzięki temu insurekcja styczniowa była zbiorem lokalnych powstań z zachowaniem tylko moralnej łączności z centrum władzy - Rządem Narodowym.

Tymczasem rząd powstańczy daleki był od stabilizacji wewnętrznej, targały nim polityczne przetargi o władzę, toteż skład władz konspiracyjnych zmieniał się stosunkowo często. Mierosławski i Langiewicz, choć próbowali być dyktatorami na czas walki, nie potrafili w swoim ręku skutecznie skupić władzy wojskowej i cywilnej. Podejmowane przez nich próby dowodzenia "z lasu", zakończone przegranymi bitwy, uniemożliwiły im czynne oddziaływanie na wydarzenia i efektywne sprawowanie władzy.

Po pierwszych akcjach powstańcy zamknęli swe siły w obozach warownych, tworzyli bazy operacyjne i rozbudowywali oddziały, mniej uwagi poświęcając aktywności bojowej. W takiej sytuacji silne kolumny ekspedycyjne wojsk carskich podjęły próby - niestety, w kilku wypadkach udane - likwidacji ośrodków powstańczych, jak miało to miejsce w rejonie Miechowa, gdzie zginęło ok. 2 tys. insurgentów. Boje Langiewicza pod Świętym Krzyżem, Staszowem, Małogoszczą, Pieskową Skałą, Skałą, Chrobrzem, Grochowiskami przeplatane sukcesami i porażkami zakończyły się rozwiązaniem jednego z najsilniejszych zgrupowań partyzanckich. Siły zgromadzone na Podlasiu po bitwie pod Węgrowem doznały klęski pod Siemiatyczami. Padlewski po fiasku opanowania Płocka i porażkach pod Myszyńcem, Drążdżewem i Radzanowem rozwiązał swój oddział.

Zimowe miesiące 1863 r. przyniosły wprawdzie załamanie idei sterowanej wojny partyzanckiej, za to ukazały walory form walki spontanicznej prowadzonej przez autonomiczne, a przy tym liczne partie insurgenckie. Ich słabością były jednak dość chaotyczne działania. Zwykle do starć dochodziło w warunkach wymuszonych, partyzanckie oddziały na ogół starały się przetrwać uchylając od walki i w zasadzie najczęściej tylko broniły się, z rzadka inicjując akcje zaczepne. Ale też rozbite w walce, po pewnym czasie odradzały się na nowo.

Insurekcja dotarła na Litwę i znalazła wielu popleczników, jednakże porażka tamtejszych sił powstańczych pod Birżami załamała ducha walki. Wyraźniejsze sukcesy pod Pyzdrami i Kołem odniósł gen. Edmund Taczanowski ze swoją silną partią w Kaliskiem, ale ostatecznie osaczony pod Ignacewem uległ przewadze sił rosyjskich. Ponowił próbę walki na czele jazdy i przez trzy miesiące szachował wojska carskie (ostatecznie rozbity został pod Kruszyną). Taczanowski dążył do zebrania większych sił powstańczych na swoim terenie. Podobnie jak gen. Michał Kruk - Heindenreich na terenie podlasko-lubelskim, gdzie błysnął znaczącymi sukcesami pod Chruśliną i Żyrzynem, ale został pokonany pod Fajsławicami. Klęska gen. Józefa Wysockiego pod Radziwiłłowem spowodowała natomiast szybki kres powstania na Wołyniu.

Wiosną i latem 1863 r. kierownictwo powstania przeszło w ręce "białych", którzy dążyli już tylko do podtrzymania insurekcji licząc na interwencję zbrojną państw europejskich. W ślad za tą koncepcją ograniczali działania partyzanckie do terenów o wyraźnej dominacji żywiołu polskiego. W trakcie pierwszych miesięcy walk utrwaliła się doktryna, iż wojną partyzancką nie można wygrać wojny, ale działania partyzanckie bardzo trudno zwalczyć.

Wrzesień 1863 r. przyniósł w walce powstańczej wyraźny impas, perspektywy międzynarodowej interwencji osłabły, zmęczenie społeczeństwa walką i represjami było coraz wyraźniejsze, aktywność bojowa oddziałów ograniczona i nieraz wręcz zamierająca.

W takiej chwili zniechęcenia i braku wyraźniejszych perspektyw władza powstańcza przeszła w ręce gen. Romualda Traugutta, który wrócił był akurat z misji po państwach Europy zachodniej i cały oddał się narodowej Sprawie.

Traugutt w stopniu podpułkownika na własną prośbę opuścił armię carską (uczestniczył w kampanii węgierskiej i w wojnie krymskiej, gdzie nabył doświadczeń w zakresie wznoszenia umocnień polowych i użycia ognia artylerii fortecznej, i otrzymał przydział do korpusu inżynierów armii i stanowisko w petersburskim Sztabie Głównym) w chwili dramatycznych wydarzeń poprzedzających powstanie na ziemiach polskich. Kiedy wybuchła insurekcja stanął na czele 200 - osobowej partii strzelców i kosynierów i prowadził działania na Polesiu. Pod Horkami odniósł sukces, a później ścigany, a nawet okrążony nie dał się rozbić i wyprowadził swoich żołnierzy z przygotowanego saka. Po przyłączeniu się innych partii siły Traugutta urosły do 500 powstańców, jego łączniczką - kurierką była Eliza Orzeszkowa. Nie mogąc dotrzeć na Wołyń walczył na Polesiu i dopiero brak amunicji i przewaga sił rosyjskich zmusiły go latem 1863 r. do rozwiązania zgrupowania. Sam wyjechał do Warszawy, by nawiązać kontakt z Wydziałem Wojny Rządu Narodowego. Kierujący powstaniem "biali"' nie byli zachwyceni poglądami Traugutta, toteż dali mu awans do stopnia generała i wyprawili z misją na inspekcję ośrodków zajmujących się zakupem i przerzutem z Zachodu broni, amunicji i sprzętu bojowego dla insurgentów. Dysponował pełnomocnictwami do nawiązywania kontaktów dyplomatycznych. Misja ta uświadomiła Trauguttowi, iż na pomoc Zachodu nie mogą walczący liczyć, oraz konieczność zmiany strategii walki powstańczej. Gdy wrócił do Warszawy władza przeszła ponownie w ręce "czerwonych". Jednakże i oni już nie byli w stanie rozpalić ognia walki. 17 października 1863 r. Traugutt uczestniczył w posiedzeniu uszczuplonego Rządu Narodowego i z przyzwoleniem obecnych przejął pełną władzę polityczną i wojskową nad Polskim Państwem Podziemnym. Decyzje odtąd podejmował jednoosobowo, lecz zawsze w imieniu Rządu Narodowego.

Jako przywódca odbudował strukturę władz, zdynamizował i usprawnił ich działalność, a przede wszystkim uprościł i usprawnił drogę rozkazodawczą. Konspiracyjne władze Warszawy, wcześniej rozbite aresztowaniami i sporami wewnętrznymi, zostały zreorganizowane. Traugutt liczył jeszcze, że wygasające powstanie mogą ożywić tylko chłopi i przywiązywał dużą wagę do dekretów uwłaszczeniowych Rządu Narodowego. Wiosną 1864 r. planował zainicjować pospolite ruszenie włościan, by nadać powstaniu nowe impulsy. Na przełomie zimy i wiosny 1864 r. zaczął łączyć struktury cywilne i wojskowe, i podporządkowywać tym ostatnim wszystkie ekspozytury władzy cywilnej, choć w pełni udało się to tylko w przypadku gen. Józefa Hauke-Bosaka, któremu podporządkowano województwa krakowskie i sandomierskie. Jeszcze 15 grudnia 1863 r. Traugutt wydał dekret tworzący strukturę armii regularnej zorganizowanej w pięć korpusów według podziału terytorialnego. Korpusy tworzyć miały dwie - trzy dywizje, te zaś składać się winny z czterech pułków, mających oparcie w powiatach. I korpus dowodzony przez gen. Michała Kruk-Heindenreicha obejmował województwo lubelskie i podlaskie; II korpus gen. Józefa Hauke-Bosaka związany był z województwami: krakowskim, sandomierskim i kaliskim; III korpus płk. Jana Koziełł-Poklewskiego miał walczyć na terenach województwa augustowskiego; VI korpus chwilowo pozostawiony bez dowódcy zlokalizowany był w województwach mazowieckim i płockim; V korpus pod komendą płk. Bolesława Jabłonowskiego-Dłuskiego obejmował ziemie litewskie.

Wszystkie zmiany były już spóźnione i mogły - co najwyżej - przedłużyć walkę. Najbardziej zresztą dekret Traugutta został zrealizowany przez II korpus, który mając oparcie w Górach Świętokrzyskich, najbardziej dawał się we znaki Rosjanom. Jednakże gen. Hauke - Bosak po niemałych sukcesach doznał klęski pod Opatowem (21 lutego 1864 r.) i korpus został rozbity. Inni dowódcy korpusów mieli jeszcze mniej szczęścia. Carska policja była też na tropie przywódcy Państwa Podziemnego i jego aresztowanie było tylko kwestią czasu, co też stało się - w wyniku zdrady - w nocy z 10 na 11 kwietnia 1864 r. przy ulicy Smolnej, gdzie Traugutt mieszkał pod nazwiskiem kupca Michała Czarnieckiego. Przeszedł kilkumiesięczne śledztwo w Pawilonie X Cytadeli, podczas którego nikogo - poza sobą - nie obciążył.

Zeznawał o racjach, jakie przyświecały jemu i powstaniu, na którego czele stanął: "Będąc przekonanym, że niezależność jest koniecznym warunkiem prawdziwego szczęścia każdego narodu, zawsze jej pragnąłem dla swojej ojczyzny, a to tym bardziej, że i oswobodzeniu się Rosji od ciężaru panowania nad Polską liczyłem za również konieczny warunek (...) Były to moje pragnienia, których urzeczywistnienia oczekiwałem od Boskiej sprawiedliwości i miłosierdzia. (...) jako Polak osądziłem za mą powinność nieoszczędzanie siebie tam, gdzie inni wszystko poświęcili (...). Celem zaś jedynym i rzeczywistym powstania naszego jest odzyskanie niepodległości i ustalenie w kraju naszym porządku opartego na miłości chrześcijańskiej, na poszanowaniu prawa i wszelkiej sprawiedliwości..."'

Przebaczył zdrajcy, który skruszony niewczesnymi wyrzutami sumienia, błagał go o to na kolanach. 5 sierpnia 1865 r. gen. Traugutt wraz z czterema nominalnymi członkami Rządu Narodowego (Rafałem Krajewskim, Janem Jeziorańskim, Romanem Żulińskim i Józefem Toczyńskim) zawisł na szubienicy na stokach Cytadeli. Publiczna egzekucja miała być rosyjską demonstracją zlikwidowania władz powstańczych i Styczniowej Insurekcji. Powstanie trwało jednak, działały jego władze, choć płomień walki ledwie się tlił, tu i ówdzie jeszcze pełgając i parząc okupanta rosyjskiego. Wkrótce ostatecznie walka zamarła, ale duch wolności i siła moralna żołnierzy wolności przetrwała, stając się natchnieniem nowego pokolenia.

Moc ducha i moralny imperatyw doby styczniowej przenoszą wielkie postaci wyniesione na ołtarze w Kościele katolickim: Józef Kalinowski, naczelnik Wydziału Wojny w Wydziale Wykonawczym Litwy Rządu Narodowego, skazany na karę śmierci, ułaskawiony, spędził lat 10 na katordze syberyjskiej, później zakonnik (o. Rafał) w klasztorze karmelitów bosych w Czernej; Adam Chmielowski, ochotnik styczniowy, który z walk wyniósł poważną kontuzję, malarz i społecznik, który oddał się posłudze najuboższych jako brat Albert. Obu Ojciec Święty Jan Paweł II uczynił błogosławionymi. A przecież trwa proces badający heroiczność cnót gen. Romualda Traugutta. Może i w komuniku błogosławionych będzie przewodził orszakowi powstańczych bohaterów i męczenników, jak z powodzeniem czynił to w czasie Insurekcji.

Powstanie Styczniowe trwało 14 miesięcy. Duże zgrupowania sił powstańczych zostały szybko rozbite, to jednak samodzielne, ruchliwe, małe partie insurgentów były trudne do zniszczenia, a ich akcje liczono w setki (powstańcy z siłami rosyjskimi stoczyli ponad 1200 bojów). Do likwidacji powstania Rosjanie musieli użyć ok. 200 tys. żołnierzy, a przecież w okresie największego nasilenia walk siły powstańcze nie przekraczały 30 tys., zaś przeciętnie liczebność ich wahała się między 5 a 10 tys. insurgentów (łącznie ok. 150 tys. stanęło na rozkazy Rządu Narodowego). Po stronie powstańczej poległo ok. 30 tys. żołnierzy wolności.

Represje carskie dotknęły całe społeczeństwo; niszczono dwory, które stały się lub tylko mogły się stać zapleczem dla walczących; palono wsie, gdzie udzielono powstańcom jakiejkolwiek pomocy; więziono i zsyłano na Sybir wszystkich, związanych nawet pośrednio z konspiracją, a ich majątki konfiskowano. W wyniku tych represji zniszczony został w dużym stopniu żywioł polski na ziemiach kresowych.

Jan Paweł II mówił o powstaniu: "...kosztowało wiele ofiar na polach bitew, jeszcze więcej ofiar w kaźniach Syberii - ale było potrzebne. (...) Wszyscy, którzy wówczas w 1863 roku zrywali się do walki z potworną przemocą, z nieporównaną przemocą, ci wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, co im grozi. I dlatego czyny ich mają wewnętrzną wielkość: są nacechowane najgłębszą szlachetnością, wskazują na jakąś moc ducha ludzkiego i równocześnie są zdolne tę moc w innych rodzić".

Za Juliuszem Słowackim możemy powtórzyć, odnosząc słowa jego poezji do uczestników Powstania Styczniowego:

...o Polsko! Polsko!
Gdy już nieprzytomni będziemy
Wspomnij ty o nas, o wspomnij!
Wszak myśmy z twego czynili nazwiska
Pacierz, co płacze, i piorun, co błyska.

Na zdjęciu: autor publikacji

NG 5 (441)