Dostrzegli cudze roszczenia terytorialne, a własnych - nie

Polacy, którzy narobili dużo hałasu o "Kalendarz Litwina 2000 roku" ("2000 metř lietuvio kalendorius"), dostrzegając w nim roszczenia terytorialne, sami parę lat temu popełnili ten sam grzech.

Przewodniczący towarzystwa "Vilnija" Kazimieras Garšva w oświadczeniu przekazanym agencji BNS oburza się, że władze Polski i Litwy zareagowały dopiero wtedy, gdy w prywatnym "Kalendarzu Litwina 2000 roku" znaleziono dwa niezwykłe słowa.

W kalendarzu, który opracowała Danutë Balsytë, a wydała prywatna oficyna "Metskaitliai", wydrukowano mapę Litwy, na której terytoria sąsiedniej Polski, Rosji i Białorusi zaopatrzono w napis: "Czasowo okupowane etniczne ziemie litewskie".

W związku z tym kalendarzem złożyli protest minister spraw zagranicznych Polski i polscy działacze na Litwie, a następnie Rosja i Białoruś.

Jednakże, jeszcze w 1998 r. w Polsce został wydany "Kalendarz wileński", w którym, m.in., mówi się, że oddziały litewskie w 1918 roku "okupowały" Wilno i wschód Litwy, natomiast Polska w 1919 r. je "wyzwoliła".

Dzień 19 kwietnia 1919r., gdy polskie oddziały wkroczyły do Wilna, w kalendarzu określono jako dzień "wyzwolenia Wilna".

Wydawcy kalendarza dziękowali Radzie Ochrony Walk i Męczeństwa Polski za pomoc w jego wydaniu.

Podobny charakter ma też wydana nakładem oficyny "Terra" mapa "Dziedzictwo Polski", na której do terytorium Polski włączono Wilno, Grodno i Lwów.

Mapę umieszczono na wystawie księgarni w samym centrum Warszawy, przy ul. Jana Pawła II. Napis na niej wzywa: "Dochowajcie wierności dziedzictwu, którego imię - Polska".

Takie same wydania kartograficzne, w których można dostrzec roszczenia terytorialne do Litwy, ukazały się również w Rosji.

***

Litewski historyk Edvardas Gudavičius jest przekonany,że jeśli chodzi o takie przypadki, jak "Kalendarz Litwina", to powinna być rozdzielana oficjalna polityka państwa i stanowisko poszczególnych obywateli (w tym przypadku autorki "Kalendarza Litwina" D. Balsytë).

Jednakże E. Gudavičius przyznał, że takie postępowanie zwykłych obywateli szkodzi przyjacielskim stosunkom obu państw. ?Jeśli ze strony Polaków chcemy mieć lojalne zachowanie się, to i sami musimy być lojalni? - powiedział historyk korespondentowi BNS.

Jak zaznaczył E. Gudavičius, chociaż nie można nic zarzucić oficjalnej polityce Polski względem Litwy, to na "szczeblu nieoficjalnym są jeszcze gorsze wyzwania", Litwie jako małemu państwu są one znacznie boleśniejsze.

"Widzę tylko jedną drogę - jeśli nas, jako małych, ktoś popchnie, powinniśmy to powiedzieć, jeśli natomiast z naszej strony dają o sobie znać gorące głowy - musimy przeprosić" - powiedział historyk.

("Lietuvos rytas" z 19 stycznia 2000 r.)

NG 5 (441)