Irena Kołosowska

Razem potrafimy więcej

Rozmowa z Wandą Bielską, kierowniczką przedszkola w Butrymańcach

- W listopadzie ub. r. w Butrymańcach zostało otwarte polskie przedszkole. Czy cztery miesiące działalności placówki potwierdziły potrzebę jej istnienia?

- Na pewno. Obecnie do przedszkola uczęszcza 13 dzieci. Od dnia otwarcia placówki ich liczba zwiększyła się o trzy osoby. Nie wątpię, że z czasem dzieci będzie jeszcze więcej. Warunki mamy bardzo dobre. Może przypomnę, że budynek, w którym mieści się przedszkole, został wybudowany właśnie w tym celu w 1981 roku. Niestety, w 1992 roku z powodu różnych przyczyn placówkę zamknięto. Na swoje odrodzenie przedszkole czekało 7 lat. Wielka zasługa w tym samorządu solecznickiego, który mimo trudnej sytuacji finansowej znalazł środki na otwarcie przedszkola. Z działalności placówki zadowoleni są i dzieci i rodzice. My, pracownicy, staramy się,żeby maluchy czuły się tu dobrze.

Sądzę, że to się nam udaje, bo dzieci częstokroć nie chcą wieczorem iść do domu i dla rodziców jest to nie lada kłopot. W ciągu tak krótkiego okresu dzieciaki nauczyły się wierszy, piosenek, gier, zarówno w języku polskim, jak i litewskim. Swoje umiejętności przedstawiły na porankach z okazji Dnia Babci i Dziadka,Święta Odrodzenia Państwowości Litwy. Na wiosnę będziemy urządzać plac zabaw.

- W ciągu ostatnich kilku lat pracowała Pani w starostwie. Co przesądziło o zmianie miejsca pracy?

- Po prostu czuję, że to moje miejsce. Z wykształcenia jestem pedagogiem. Pracowałam w tym przedszkolu od momentu jego otwarcia. Zresztą nie opuściłam jego murów nawet po zamknięciu, bowiem starostwo mieści się w tym samym gmachu. Cieszę się,że znów pracuję z dziećmi.

- Czy zdaniem Pani w tak niedużej miejscowości, liczącej niewiele ponad 500 mieszkańców, dwie placówki przedszkolne mają rację bytu?

- Przedszkole litewskie działa w Butrymańcach od ponad roku. Biorąc pod uwagę, że mieszkają tu prawie wyłącznie Polacy, rzeczą niesprawiedliwą byłby brak przedszkola polskiego. Tym bardziej,że rodzice niejednokrotnie zwracali się i do starostwa, i do samorządu z prośbą o jego otwarcie. Teraz każdy może wybrać, go której placówki oddać swoje pociechy.

- Ma Pani spore doświadczenie pracy pedagogicznej. Przerwa w zawodzie zapewne pozwoliła dostrzec zmiany, jakie zaszły w tym czasie w oświacie.

- Dzieci są takie same. Pracownikom jest łatwiej z tego względu,że nic nie jest narzucane z góry. W ten sposób można więcej się kierować potrzebami dziecka. Liczą się wyniki pracy, których nie sposób przecież osiągnąć nic nie robiąc. Gorzej natomiast wygląda strona finansowa. Staramy się zatem nawiązać kontakty ze sponsorami. Tutaj, w Butrymańcach, takim naszym opiekunem jest miejscowa spółka rolna z p. Wojciechem Szyłką na czele. Nie tak dawno otrzymaliśmy książki od Zespołu Szkół Ekonomicznych i III Liceum Ogólnokształcącego im. gen. Andersa z Chełma, którzy dowiedzieli się o naszym istnieniu z gazety. Pamięta o nas także Konstanty Mazurek z Białostockiego Oddziału Caritas. Poznaliśmy się podczas pielgrzymki do Ostrej Bramy, której trasa wiedzie przez Butrymańce.

- Mieszka i pracuje Pani na wsi. Jakżyją tu ludzie? Co można zrobić, aby polepszyć sytuację mieszkańców wsi?

- Podstawowym problemem jest bezrobocie. Pod tym względem Butrymańce znajdują się może nawet w nieco lepszej sytuacji niż inne miejscowości, ponieważ są tu dwie szkoły, dwa przedszkola, spółka rolna, poczta, sklepy, starostwo itd. Mimo wszystko sytuacja finansowa ludzi jest bardzo trudna. Potrzebne są miejsca pracy.

- Co wpłynęło na Pani decyzją wzięcia udziału w wyborach samorządowych i dlaczego wybrała Pani AWPL?

- Z wyborem partii nie miałam wątpliwości. Jestem Polką, dlatego znalazłam się na liście Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Uważam,że ktoś musi bronić naszych interesów. Zjednoczeni potrafimy znacznie więcej.

NG 9 (445)