Irena Kołosowska

Przyszłość zależy od nas samych

Rozmowa z Czesławą Marcinkiewicz, starostą gminy dziewieniskiej

- Stanowisko starosty gminy dziewieniskiej zajmuje Pani od trzech lat. Jaką była ta pierwsza kadencja?

- Najtrudniejszy był pierwszy rok pracy. Mimo że przemieszkałam w Dziewieniszkach 20 lat, byłam obeznana z sytuacją miasteczka, znałam mieszkańców i ich biedy, praca w starostwie była zasadniczo inna od tej, jaką dotąd wykonywałam. Przystąpiłam jednak do niej z dobrymi intencjami, zaczęłam od rzeczy małych. Pierwszym takim moim osiągnięciem był remont mostu przez rzekę Gauję we wsi Pogawiany. Tak się złożyło, że żniwa się zbliżały i naprawienie mostu było po prostu konieczne. Na szczęście, udało się zdążyć na czas.

- Co było i jest podstawową trudnością w Pani pracy?

- Obejmując stanowisko starosty nie miałam doświadczenia w pracy gospodarczej. Tę "naukę" musiałam opanować w ciągu maksymalnie krótkiego czasu. Niedługo po objęciu przeze mnie tej posady została zlikwidowana SPZSA ?Dievieniškiř komunalinis űkis?, która od dłuższego czasu była jednostką martwą. Teraz służba komunalna funkcjonuje przy starostwie. Nareszcie mamy w Dziewieniszkach czysty, zadbany park. Po kilku latach udało się wznowić pracę łaźni, placówki wręcz niezbędnej w miasteczku.

Palącym problemem było i pozostaje bezrobocie. Trudno jest rozkładać ręce przed człowiekiem, zwracającym się o pomoc.

- Jako długoletnia nauczycielka miejscowej szkoły nie zapominała Pani o tej placówce również po przerwanej pracy pedagogicznej?

- W Dziewieniskiej Szkole Średniej przepracowałam 18 lat. Jako starosta staram się wciąż być jej przydatna, chociażby poprzez nawiązywanie kontaktów z organizacjami w Polsce. A propos, ze szkołą wciąż jestem związana, bo mam kilka godzin języka polskiego w klasie maturalnej. I szkoła i starostwo współpracują przede wszystkim z oddziałem '"Wspólnoty Polskiej" w Łodzi oraz Fundacją Pomocy Charytatywnej "Levictus".

- W dobie obecnej bardzo aktualny jest problem zwrotu ziemi prawowitym właścicielom. W gminie dziewieniskiej jest najniższy poziom odzyskania ojcowizny. Dlaczego?

- W ostatnim miesiącu do miejscowego wydziału regulacji rolnych zgłasza się o wiele więcej pretendentów. Należy się spodziewać, że sprawa zwrotu ziemi nareszcie ruszy. Moim zdaniem w dużej mierze przyczynili się do tego sami pracownicy wydziału, organizując we wsiach zebrania, tłumacząc ludziom zasady i potrzebę odzyskania ojcowizny. Dotąd sytuacja rzeczywiście była nie najlepsza: ziemię odzyskało jedynie ok. 15 proc. ogólnej liczby pretendentów. Sądzę, że złożyło się na to wiele czynników: w gminie dziewieniskiej są najniższe wskaźniki urodzajności gruntów w rejonie, wiele jest tzw. wsi zagonowych. Ponadto ludzie są zbyt pasywni: boją się brać ziemię ze względu na podatki.

- W Dziewieniszkach funkcjonuje szkoła rolnicza. Kiedyś placówka miała nienajlepszą renomę pod względem dyscypliny jej wychowanków. Jak jest dzisiaj?

- Nie mieliśmy specjalnych kłopotów z uczniami szkoły rolniczej. Inna sprawa, że większość absolwentów szkoły po zdobyciu zawodu dołącza się do grona bezrobotnych. Znalezienie pracy jest bardzo trudne.

- W tegorocznych wyborach samorządowych startuje Pani z ramienia Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Członkiem partii jest Pani stosunkowo niedawno. Jaki był powód tej decyzji?

- Poczucie tożsamości narodowej wyniosłam z domu rodzinnego. Teraz staram się tak samo wychować swego syna. Trzeba pamiętać,że to, czy będziemy mieli polskie szkoły, czy będziemy mogli mówić w języku ojczystym, kultywować swoje tradycje i czuć się na swojej ziemi gospodarzami zależy tylko od nas samych, od tego, jak wychowamy swoje dzieci.

NG 10 (446)