Historia pewnego cudownego dziecka

Czternaście miesięcy temu kolejny Wielki Polak pochodzący z Wileńszczyzny pobrał parę komórek z organizmu ledwie zipiącej wówczas, aczkolwiek nie pozbawionej wieloletnich tradycji gazety i sklonował nowe pismo. Zewnętrznie inne, ale jednak wywodzące się z tego samego organizmu co reszta pism polskich ukazujących się na Litwie.

Kolejny Wielki Polak uznający wyższość wszystkiego nowego, nad wszystkim rozsądnym, powierzył wątłe dziecię opiece matek dumne głoszących wyższość młodości nad mądrością i doświadczeniem, nie mających jednak pojęcia o wychowywaniu dzieci. Mamusie, dbające o swój image postępowych gazeciarzy, zapomniały o tym, że wychowanie dziecka wymaga nie tyle europejskości poglądów, co wytężonej pracy i poświęcenia. Mamusie snuły ambitne biznes - plany, a tymczasem zaniedbane dzieciątko czuło się coraz gorzej. Wymiotowało nowymi głupotami, miało odparzoną pupę od stałego owijania jej w nudne tematy, cierpiało na zaparcie z powodu niestrawnych informacji serwowanych przez niedouczonych opiekunów. W końcu zniecierpliwiony Ojciec doszedł do wniosku, że lepsza mamuśka stara, ale doświadczona niż przepełniona ambicjami, a nieporadna. I zamienił Główną Matkę swego dziecka. Ale dziecko, doprowadzone do granic wycieńczenia, wymagało już zabiegów reanimacyjnych. Potrzebna mu była nie matka, a dobrze wyposażona brygada reanimacyjna, potrafiąca wyprowadzić dziecko ze stanu śmierci klinicznej. Wyrodny Ojciec, zawiedziony tym, że sklonowane przez niego dziecię nie jest istotą samowystarczalną, zrzekł się praw rodzicielskich i porzucił wycieńczone dziecko. W samym środku zimy zostało ono gołe i głodne, bez Taty - karmiciela, bez dachu nad głową. Znalazł się jednak Dobry wujek, który wziął obarczone szeregiem nieuleczalnych chorób i zahamowań rozwojowych dzieciątko pod swoje skrzydełka. Ufne dziecię wpadło z deszczu pod rynnę. Niewiniątko zostanie wykorzystane przez swego udającego życzliwego dobroczyńcę wujka jako prostytutka w przedwyborczych wyścigach, a później porzucone na pastwę losu i złych jęzorów, których na Wileńszczyźnie nigdy nie brakowało. Może głupie dziecię w końcu zmądrzeje i zrozumie, iż czasami lepiej paść ofiarą aborcji niż być Cudownym Dzieckiem dwóch naszych Wybitnych Działaczy.

Dziecko przeszło operację plastyczną, zmieniło nazwisko i adres. W ramach profilaktyki kazano mu rzadziej oddychać. Wybrano mu nawet przyjaciela i amulet: Bogu ducha winnego Łukasza. Jednak na wrodzone upośledzenie nie pomogą drzewka szczęścia, kolorowe kamyki czy wilcze łapki. Wujek z dumą stwierdził, że dziecko wstąpiło w kolejny etap rozwoju: mocniej stanęło na nogach i zrezygnowało z pampersów. Czy bankructwo Ojczulka i nadanie dziecku nazwiska wujka jest równoznaczne mocnemu stawaniu na nogi? A uwolnienie się od pampersów, to co? Pozbycie się Tatusia?

Życzę biednemu Łukaszowi pełnosprawnego rozwoju fizycznego i psychicznego dziecka, gdyż jego zaprzyjaźnione dzieciątko potrzebuje długiej i intensywnej rehabilitacji, żeby mu dorównać.

Gwoli sprawiedliwości wobec rodzaju ludzkiego pragnę jeszcze dodać, że ponad czternastomiesięczne dziecko już potrafi jeść samodzielnie, nie siedzi w łóżeczku z otwartymi ustami w oczekiwaniu na czyjś hojny cycek.

K. K

NG 11 (447)