Beata Garnyte

Zakochany w Wilnie

W piątek, 24 marca br. w Instytucie Polskim w Wilnie odbyło się spotkanie z Janem Głuchowskim, autorem 34 książek naukowych i kilku powieści fabularnych, w tym "Króla Szulerów". Ta właśnie książka i stała się głównym powodem piątkowego spotkania.

Przybyłych zachwyciła barwna postać autora książki Jana Głuchowskiego, którego życie też mogłoby się złożyć na kilka pokaźnych tomów. Jan Głuchowski ma za sobą nie tylko studia na wydziale transportu morskiego w Sopocie i barwne życie studenckie, lecz również lata poważnych studiów naukowych na wydziale prawa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, gdzie pracę rozpoczął tuż po obronie pracy magisterskiej. Ponadto zaś Jan Głuchowski pełnił funkcje ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej w Bangladeszu, ma na swym koncie także liczne podróże po całym świecie, w które początkowo się udawał jako pilot wycieczek. A że Jan Głuchowski potrafi o tym wszystkim niezwykle plastycznie i ciekawie opowiadać, już tego by wystarczyło, by uznać spotkanie za udane, autor bowiem niezwykle szybko zauroczył słuchaczy.

Bodajże najdokładniej książkę tę podsumowały słowa, zawarte w zaproszeniu na spotkanie z Janem Głuchowskim: "Powieść ta mówi o życiu szulera, awanturnika, generała i szpiega w jednej osobie - Jana Chodźkiewicza." Bohater tej książki w poszukiwaniu przygód i coraz to nowych bogatych naiwnych do gry w karty, których ogrywał niemiłosiernie, wzdłuż i wszerz przebył całą Europę.

W podróżach swych nie ominął też Wilna, gdzie też przez pewien czas mieszkał. W XIX wieku miasto to, jak i cała Wileńszczyzna, miało bardzo wiele ciekawych postaci. Ignacy Chodźkiewicz miał więc 'z kim grać i kogo ogrywać'' - jak mówił Jan Głuchowski.

Niestety, tego dawnego Wilna, co z żalem stwierdzi każdy miłośnik naszego miasta, nie jest za wiele. Tylko tu i ówdzie przewijają się nazwy wileńskich ulic - Szklanej, Niemieckiej, Trockiej. Staje się to zrozumiałe, zważywszy fakt, iż autor opisywał przygody swego bohatera w Wilnie nigdy przedtem tu nie będąc, a posługując się jedynie jedną XIX-wieczną mapą. Jak powiedział Jan Głuchowski, Wilnu byłoby poświęcone o wiele więcej uwagi, gdyby wcześniej otrzymał możność poznania piękna tego miasta.

O rodowodzie swego bohatera Jan Głuchowski tak wspominał: "Ignacy Chodźkiewicz nie jest wytworem mojej imaginacji. Żył on w XIX wieku. Paradoks polega jednak na tym, że nie wiadomo nawet jak on się nazywał." Na jego ślad autor ''Króla Szulerów" natrafił w XIX-wiecznych pamiętnikach Morawskiego. Zwrócił on swą uwagę tym, że jako jeden z nielicznych za pomocą gry w karty dorobił się ogromnego majątku.

Podczas wyboru głównego bohatera powieści niemałe znaczenie miało też nastawienie Jana Głuchowskiego do hazardu: "Jestem głęboko przekonany, że hazard jest jak choroba. Generalnie, ktoś, kto jest nim dotknięty, nigdy nie ma szansy się wyleczyć. Albo też straci wszystko, co posiada, albo, jak mój bohater, się wzbogaci.'" Tych ostatnich Jan Głuchowski porównywał do kierowców Formuły 1. "Wiemy, jak się gra generalnie w karty, ale jak w Formule 1 tylko kilkudziesięciu potrafi jeździć z taką ogromną szybkością i brać udział w zawodach tej rangi, tak samo też tylko nieliczni mogą być hazardzistami tej klasy, co Ignacy Chodźkiewicz.'' Szulerem, zdaniem Jana Głuchowskiego, trzeba się urodzić, wraz z swym przyjściem na świat przynieść pewne predyspozycje. Mogłoby się to wyrażać na przykład w odróżnianiu zapachu poszczególnych kart, wcześniej nasyconych różnymi perfumami, czy też na niezwykłych zdolnościach matematycznych, pozwalających w ciągu ułamka sekundy policzyć ilość linijek we wzorze na odwrocie kart. Wszelkim manipulacjom XIX-wiecznych szulerów sprzyjało też nikłe światło świec, przy których grano, jak też szampan, którym szulerzy hojnie częstowali swych przeciwników, by osłabić ich koncentrację.

Na pytanie, czy sam jest hazardzistą, Jan Głuchowski z właściwym sobie humorem odpowiedział, że gra w karty jedynie dla przyjemności. "Jestem wolny od żyłki hazardu."

Jan Głuchowski stwierdził też, że lubi raczej patrzeć, jak ludzie grają, niż sam brać udział w grze.

Autor ''Króla Szulerów" z uśmiechem opowiedział historię, która mu się przytrafiła na rynku w Armenii. Tam właśnie pewnego razu zobaczył grupę ludzi z pasją oddających się grze w karty. Nawet nie zauważył, jak okazał się tuż przy grających. Początkowo wzbraniał się od udziału w grze, ale jeden z grających zaofiarował się grać za niego. Szło wspaniale i wkrótce każdy wygrał po 50 rubli. Pan Jan jednak od razu nie otrzymał wygranej. Jego partner do gry powiedział: '"Potrzymam.", a tuż potem "Gramy dalej''? i pan Jan długo się nie namyślając sięgnął do portfela. Tym razem, jak się należało spodziewać, przegrali.

Wracając jednak do "Króla Szulerów'' należy stwierdzić, że w całej powieści przewija się wiele postaci rzeczywistych, a każda z nich jest niezwykle oryginalna, wręcz ekscentryczna. Jak sam autor stwierdził, XIX wiek jest dla niego czymś, w czym obraca się dosyć swobodnie. Zna, jak się ludzie wówczas ubierali, jak wyglądały fasady budynków, jakie znaczenie miało to lub owe słowo, którego od dawna już nikt nie używa. XIX-wieczną rzeczywistość poznał poprzez studiowanie pamiętników z tego okresu.

Jak na razie książek autorstwa Jana Głuchowskiego nie będziemy mogli spotkać w księgarniach wileńskich. Jeden egzemplarz "Króla Szulerów'' jest natomiast do wypożyczenia w Instytucie Polskim w Wilnie.

Autor ''Króla Szulerów'' nie zamierza definitywnie pożegnać się z Wilnem, jak stwierdził, miastem, w którym się zakochał od pierwszego wejrzenia. Już we wrześniu znów do nas zawita i będzie wykładał studentom wydziału ekonomiki w UNIVERSITAS STUDIORUM POLONA VILNENSIS.

NG 14 (450)