Czesław Mickiewicz

Zwrot w prawo, to taktyka czy strategia?

Po skończonych bataliach przedwyborczych życie polityczne jakby zatrzymało się na chwilę, aby przejść z burzliwego wezbrania do miarowej codzienności. Nadzieje i oczekiwania pokładane w liczbie mandatów tworzą realia uczestnictwa każdej partii w sprawowaniu władzy. W Wilnie żadna z partii nie otrzymała większości i dlatego trzeba się liczyć z koniecznością koalicji, to znaczy zbliżenia pozycji kilku partii i późniejsze wspólne nie tylko sprawowanie władzy, ale i odpowiedzialność za skutki tej działalności.

Zawieranie umów koalicyjnych to długi i trudny proces rozmów i konsultacji, gdyż wymaga od partii zbliżenia pozycji, a to znaczy i wzajemnego wyrzeczenia się jakichś swych postulatów programowych, z którymi szło się na wybory i dzięki którym zdobyło zaufanie wyborców. Zmiana, bądź wyrzeczenie się jakichś postulatów programowych lub statutowych potrzebuje często aprobaty wyższych władz partyjnych i społecznych, w przeciwnym bowiem razie partia traci nie tylko orientację polityczną, ale i związany z tym elektorat.

Warto wiedzieć, że na całym świecie partie dzielą się na dwie podstawowe grupy: prawicowe i lewicowe. Prawicowe partie cechuje konserwatyzm i duży kapitał, a mówiąc prostym językiem tworzenie warunków do zachowania i pomnożenia grubych pieniędzy, oczywiście, kosztem zubożenia ogromnej masy prostych ludzi i drobnych przedsiębiorstw.

Wybudowanie w dzielnicy dużego supermarketu jest pod wieloma względami bardzo dobrą sprawą, bo jest piękny i nowoczesny oraz ceny są bardziej dostępne, ale dziesiątki innych małych sklepików w zasięgu często całej dzielnicy przestają istnieć, gdyż nie wytrzymują konkurencji, a setki ludzi tracą pracę i środki do życia. Pozbycie się konkurencji po jakimś czasie prowadzi do monopolu i ponownego wzrostu cen, ale to już nikogo nie obchodzi, sprawa przecież jest załatwiona. W tych warunkach są niepotrzebne związki zawodowe, formalnością są umowy o pracy, a to znowu oblizane minimum i trochę do ręki na czarno, potem trochę dla urzędników kontrolujących, aby uiścić im niedobory budżetu i mamy czystą sporą sumę, która osiada na jakimś koncie bankowym, a na dodatek jeszcze, dla "bezpieczeństwa" w innym kraju. Z wszystkiego tego mamy to, co mamy dzisiaj na Litwie. Oczywiście, jest to schemat bardzo uproszczony, jednakże pokazujący główne kierunki.

Oczywiste jest pytanie: a czy ci lewicowi są inni? W podobny sposób przecież w swych programach nawołują do przedsiębiorczości i konkurencji, przyznają własność prywatną i wolny rynek, ale?! Właśnie wszystko się kryje w tym ?ale?. Lewicowi także są za kapitałem i przy tym za dużym, jednak z progresywnym systemem podatkowym. To znaczy, że ten, kto otrzymuje małe dochody - płaci symboliczne podatki, mający duże dochody - duże, a bardo duże dochody, oczywiście, powinny być opodatkowane jeszcze większymi podatkami, ale nie w sposób ilościowy, ale proporcjonalny, to znaczy w skali procentowej. Nie muszą one być zabójcze dla przedsiębiorcy, ale zmuszające do podziału zbyt wielkim zyskiem ze społeczeństwem, które mu te zyski generuje. Po wtóre: lewicowi są za efektywnym sektorem państwowym, kiedy to z dochodowych branży, jak na przykład z alkoholowej, tytoniowej, czy naftowej, dochody płynęłyby do budżetu państwa, a nie do prywatnej kieszeni. Aby w miejscach pracy były silne związki zawodowe, które by broniły interesów pracujących, ich warunków pracy. Lewicowi mówią, że na Litwie może istnieć nie tylko dobrobyt oddzielnych jednostek, ale i dobre warunki dla pozostałej części ludności. Oczywiście, że nie od zaraz, ale trzeba od zaraz zaprzestać zgubnej prywatyzacji ważnych dla ogółu mieszkańców obiektów takich jak energetyka, transport itd. Zaprzestać sztucznego doprowadzania do upadłości przedsiębiorstw, które z trudem działają. Nie mówić tylko o popieraniu, a jednocześnie dusić drobną przedsiębiorczość, nie przeszkadzać ludziom tworzyć miejsca pracy sobie i innym, bezustannie nie rozpatrywać, a zacząć realnie wdrażać w życie programy zatrudniania bezrobotnych.

Jak człowiekowi prostemu, powiecie, zorientować się, kto jest kto i z kim po drodze?

Odpowiedź da baczniejsze przyjrzenie się tym, kto był i jest u steru władzy, co i jak było i jest robione w naszym mieście i państwie. Przytoczę tylko kilka przykładów:

Konserwatyści z V. Landsbergisem na czele. Sprawowana przez nich władza w okresie ich kadencji w Sejmie i samorządach nie wytrzymuje żadnej krytyki. Totalne zubożenie Litwy, wysprzedanie wszystkiego, co tylko się da.

Liberałowie z R. Paksasem na czele byłym konserwatystą i premierem z ramienia tej samej partii, w bytność którego jest sprzedana ?Mażeiki? nafta?, podpisany wyrok na Ignalińską Siłownię Atomową i jeszcze inne mniej znane rzeczy. Będąc premierem mógł nie dopuścić do tych rzeczy, ale jak chociażby z "Mażeikiu nafta" niby to nie biorąc udziału w głosowaniu o jej losie formalnie zachował dystans i obraz zbuntowanego obrońcy interesów Litwy, faktycznie zgodził się na tę prywatyzację, ale zachował pole manewru zarówno sobie, jak i dużej części konserwatystów, którzy spokojnie wylądowali jeden po drugim pod szyldem "nowej" partii i znowu są u władzy.

"Nowy Związek" - socjalliberałowie z A. Paulauskasem na czele. Jest to partia o znacznych posunięciach lewicowych, o których świadczy również sam fakt wywodzenia się jej lidera z LDPP A. Brazauskasa. Na ostatnich wyborach prezydenckich A. Paulauskas był popierany przez A. Brazauskasa.

LDPP - to partia o charakterze umiarkowanej lewicy, która sprawowała władzę w okresie tworzenia się państwowości Litwy. Oczywiście w tym okresie zachodził proces pierwszego formowania kapitału, ale równocześnie istniał daleko zakrojony system osłony socjalnej. Po przejściu do opozycji LDPP prowadzi nadal politykę ukierunkowaną w stronę lewicy.

SDPL z V. Andriukaitisem na czele. Jest to partia lewicowa stojąca na pozycjach socinternu i konsekwentnie sprzeciwiająca się wszelkim próbom pogwałcenia praw najuboższej części społeczeństwa. Ograniczone możliwości nielicznej frakcji sejmowej nie są przeszkodą w szeroko zakrojonej akcji sprzeciwu przemocy wielkiego kapitału. Świadczą o tym chociażby wygrane sprawy w sądzie konstytucyjnym .

AWPL?

Partia, która w swych założeniach jest niby to lewicową i opozycyjną do sprawujących władzę konserwatystów, jednak zawarła umowę z tymi konserwatystami V. Landsbergisa i neokonserwatystami R. Paksasa? Nasuwa się pytanie, czym jest dziś w samej rzeczy? Upodabnia się do partii rządzącej i sprawuje rządy w rejonach solecznickim, wileńskim i mieście Wilnie wspólnie z partią rządzącą i broni interesów dużego kapitału grając jedynie na uczuciach narodowych Polaków, maskując swe prawdziwe oblicze, czy też jest czymś innym? Ale wtedy czym? Nie można przecież w jednej osobie pogodzić aż tak różne i przeciwstawne sobie cechy jak nędza i przepych, supermarkety, luksusowe wozy i "lita ze sznureczkami" do związywania końca z końcem. Opierając się na przeciętnego Polaka, który klepie biedę i jest odrzucany niekiedy tylko za to, że ma nie tę końcówkę w nazwisku, panowie radni może czasem chcą nawrócić neokonserwatystów? "Śmiała Wileńska piątka" kontra osiemnastce na czele z samym Paksasem i siódemce związku konserwatystów - czy podołają?

Przypomnijmy sobie chociażby niedawne wybory prezydenckie. Większość Polaków głosowała wtedy na Paulauskasa i AWPL wyrażała mu swoje poparcie, a dziś? Tak radykalna zmiana stanowiska wobec spraw zasadniczych nasuwa same pytania.

Jeżeli to tylko chęć kilku radnych zasiąść na wygodnych stołkach, to gdzie jest zarząd AWPL, na czym polega programowe działanie i cele AWPL?

Chyba najważniejsze jest za wszelką cenę dorwać się do władzy. Czy może ostatnio rozpoczęty proces określenia się części polskiego elektoratu odnośnie innych partii trzeba sprowadzić do tworzenia jeszcze jednej partii teraz lewicowej, ale polskiej, aby w razie czego mieć gdzie wylądować A tam będzie widać, "zwycięzców nie sądzą", ale zwycięzców kogo i czego? Jeszcze jest jedno, nad czym warto się zatrzymać, dobrze zastanowić i zająć jakąś jasną pozycję. Natomiast pozycja "i waszym i naszym" nie prowadzi zbyt daleko.

NG 15 (451)