Liudvikas GADEIKIS

Pierwszy spadek cen mieszkania

Obniżające się ceny nieruchomości nie tylko wskazują na stagnację gospodarczą, ale też świadczą o zmieniających się tendencjach tego rynku.

Rynek nieruchomości szczególnie dobitnie ilustruje sytuację gospodarczą kraju. Jak mówi dyrektor agencji nieruchomości "Centro kubas" Arunas Strolis, gdy przed pięciu laty był w Londynie, widział mnóstwo wywieszek, oferujących kupno, wynajęcie. Po trzech latach pozostało z nich zaledwie parę.

Dotychczas Litwini byli święcie przekonani, że nieruchomość jest najpewniejszą inwestycją. W ciągu 5 lat ceny nieruchomości wzrosły blisko trzy i pół razy. Szczególnie nagle rosły one w okresie kryzysu. Potem na pewien czas uspokajały się, nieruchomiały. Do następnego kryzysu.

Podobnie się stało, gdy w Rosji nastąpił kryzys. Tylko tym razem wydarzyło się coś nowego i niespodziewanego - po nagłym skoku ceny nie zatrzymały się, ale zaczęły spadać. Sam szczyt zanotowano zimą roku ubiegłego, gdy jednopokojowe mieszkanie kosztowało nawet 21 tys. dolarów, obecnie - 14 tys. "Miesiąc temu już sądziłem, że została osiągnięta najniższa granica i ceny ustabilizują się, jednakże rynek dowodzi, że w ciągu tego miesiąca spadły one o jeszcze tysiąc dolarów - mówi A. Strolis i przyznaje, że naprawdę już nie wie, jak długo będzie trwał ten spadek. - Uważam, że teraz ceny są zbyt niskie, całkowicie nie opłaca się sprzedawać". Ale rozmówca od razu przyznaje, że w takiej sytuacji trudno być prorokiem - ceny spadły, natomiast pojawia się zaledwie paru rzeczywistych nabywców: "Jeszcze nieco kupują pomieszczenia komercyjne, magazyny, jeśli zaś chodzi o mieszkania, to sytuacja jest naprawdę smutna".

Ceny nowych mieszkań również spadają, ale nie o tyle - zdaniem taksatorów nieruchomości, ten spadek może sięgać co najwyżej 10 lub 15 procent.

Wszyscy zagadywani przedstawiciele firm budowlanych starali się zachować optymistyczny wyraz twarzy i przekonać klienta, że pozostały ostatnie mieszkania. Jednakże wiszące miesiącami na nowych domach ogłoszenia dowodzą dobitnie, że lokatorzy do nich nie śpieszą. Nawet banki nie chcą finansować budownictwa domów wielomieszkaniowych, jak rozpoczęły przed paroma laty - gdy w czas nie pojawią się nabywcy, ulega zakłóceniu cały rytm finansowania.

("Veidas'' z 13 04 2000 r.)

NG 18 (454)