Ludzie sądzą, że stabilność
gospodarcza - w rękach władzy

W roku ubiegłym litewski produkt krajowy brutto (PKB) zmalał o 4,1 proc. Według wstępnych danych, wytworzono PKB na sumę 42,597 mld litów. Jest to prawie o 2 mld litów mniej niż w roku 1998. W istocie oznacza to, że w ciągu 2 lat życie gospodarcze Litwy nie posunęło się do przodu.

Jest to najważniejsza przyczyna, dlaczego na Litwie jest tyle gniewu i niezadowolenia. Po strajku rolników mariampolskich fala protestów przybrała na sile. Strajkują nauczyciele w Telszach, którzy nie otrzymują poborów. Podobne akcje ogłosili pracownicy kolei litewskich. Wypłacenia poborów żądają ludzie z szawelskiego "Elniasu". W takich okolicznościach odnosi się wrażenie, że większość mieszkańców Litwy bardzo pesymistycznie patrzy w przyszłość.

Jednakże, jak dowodzi sondaż, który na zamówienie naszego tygodnika przeprowadziło studio badania opinii publicznej i rynku "Spinter" wśród 500 mieszkańców wielkich miast Litwy w wieku ponad 16 lat, ludzie nie utracili optymizmu. Prawie połowa respondentów oświadczyła, że przyszłość dla nich, ich rodzin będzie o wiele pomyślniejsza. Tylko trzecia część uczestników sondażu uważa, że perspektywa przeszłości nie będzie lepsza.

Tak optymistycznie nastawiona jest głównie młodzież, mieszkańcy Wilna i Kłajpedy. A propos, miasta te wyróżniają się jako najdynamiczniej rozwijające się pod względem gospodarczym ośrodki.

Stabilność i pomyślność gospodarki kraju, zdaniem respondentów, najbardziej zależą od władzy, na drugim miejscu wymieniano osobiste starania obywateli. Dowodzi to znacznych zmian w naszym społeczeństwie, uświadomienia wagi osobistej inicjatywy.

Prócz tego, mieszkańcy wielkich miast są przekonani, że zachodzące w sąsiedniej Rosji procesy gospodarcze i polityczne wpływają na Litwę o wiele więcej niż takie same procesy w Unii Europejskiej.

("Veidas" z 13 04 2000 r.)

NG 18 (454)